Najtrwalszą rzeczą w dokumencie ESPN o Michaelu Jordanie i sześciopierścieniowych Bulls może być sposób, w jaki wzrosła reputacja Pippena jako gracza.
Niedzielny wieczór kończy się Ostatni Taniec.
Na co u licha mamy się wtedy spodziewać?
O ile nam wiadomo, nie ma wielkiego, dużego serialu dokumentalnego ESPN o Patricku Kane, Jonathan Toews i trzykrotnym zdobyciu Pucharu Stanleya Blackhawks. Ani Cubs, ani White Sox nie wygrali wystarczająco dużo World Series, aby uzasadnić tak głębokie nurkowanie. Rozgrywający Tyler Bray nie poprowadził jeszcze Bears do ani jednego Super Bowl.
Po odcinkach 9 i 10 o Michaelu Jordanie i cyrku z sześcioma kręgami z lat 90. wrócimy do sportowej otchłani, podobnie jak Bulls. Cała ich chwała powróci do odległej przeszłości, a jeśli chodzi o ich przyszłość, cóż, jak bardzo mamy się ekscytować Arturasem Karnisovasem?
Ale przynajmniej świat w końcu zgodzi się, że Jordan jest graczem nr 1 wszechczasów. Po namyśle, czy nie wszyscy już o tym wiedzieli?
Właściwie najtrwalszą rzeczą w tym całym tańcu może być sposób, w jaki wzrosła reputacja Scottiego Pippena jako gracza.
Pippen podobno nie jest zachwycony sposobem, w jaki został przedstawiony w dokumencie – siedząc przez 1,8 sekundy w playoffach 1994 roku, przesiadując przez połowę sezonu 1997-98 z powodu jego okropnego kontraktu – ale musi kochać wyróżnienia, jakie otrzymał. otrzymuję ponad 20 lat później.
Phil Jackson zasugerował we wczesnym odcinku, że Pippen był drugim najlepszym graczem w NBA, zaraz za Jordanem, ponieważ Bulls zdobyli drugą trójkę.
OK, więc trochę upiększył.
Dennis Rodman zabrał się do Crazytown, kiedy powiedział ESPN: „Jeśli LeBron [James] grał w latach 90., powiedziałbym, że Scottie Pippen był drugim najlepszym graczem, za Michaelem.
Jakby Pippen mógł nieść butelkę wody LeBrona.
w kwietniowy artykuł na NBA.com Pippen był siódmym najlepszym graczem lat 90., za — od szóstej w górę — Patrickiem Ewingiem, Shaquille O’Nealem, Davidem Robinsonem, Karlem Malone, Hakeemem Olajuwonem i Jordanem. Wydaje mi się, że to pasuje do mnie.
Ale kiedy ESPN opublikował swoją listę 74 najlepszych graczy NBA kilka dni temu Pippen znalazł się tak wysoko w rankingu – 21. w historii – że skłoniło mnie to do podwójnego spojrzenia. Naprawdę, 21.? To stawia go przed nie tylko Robinsonem (24) i Ewingiem (37), ale także Elginem Baylorem (22), Kawhi Leonardem (25), Dwyane Wade (26), Giannisem Antetokounmpo (27) i Isiah Thomas (31).
Znam argumenty przemawiające za Pippenem. Był genialnym obrońcą. Był utalentowanym treserem piłek i rozgrywającym. Był długi, szybki i (zazwyczaj) bezinteresowny i, och, tak, a co z tymi sześcioma pierścieniami?
Skorzystał również z gry z Jordanem i tak, Jordan również odniósł duże korzyści z gry z Pippenem. Ale artykuł NBA.com zapytał: Czy Pippen jest najbardziej niedocenianym i niedocenianym graczem wszechczasów? A potem ESPN zasadniczo odwróciło to pytanie.
Rozumiem: Pippen był wielkim zwycięzcą. Dla dobra drużyny podporządkował się Jordanowi. Może mógłby być jeszcze lepszy sam, chociaż wątpię w to.
Ale Pippen nie był lepszy od Baylora. Nie doprowadził zespołu do tytułu takiego jak Leonard w Toronto czy Wade w Miami. Nie był najlepszym graczem w drużynie mistrzowskiej, takiej jak Thomas. Nigdy nie nosił gigantycznego ładunku ani nie umieszczał gigantycznych liczb.
Pippen w swojej karierze zdobywał średnio 16,1 punktu na mecz. Spośród osób, które znalazły się wyżej w rankingu ESPN, tylko Bill Russell, który jest na 4. miejscu, uzyskał mniej punktów. Ale Russell jest najlepszym obrońcą i mistrzem, jakiego widziała gra.
Jedynym największym roszczeniem Pippena może być pomocnik. Strona internetowa fivethirtyeight.com uznała go za tego w oparciu o zaawansowane metryki. Fajnie — nic w tym złego.
Ale Pippen miał swoje chwile, które nie były tak gorące. W 18 meczach play-off przeciwko Pistons w latach 1988-1990 miał średnio zaledwie 12,2 punktu. Walcząc z bólem pleców, nie mógł kupić wiadra w grach 5 i 6 finałów w bykach w roku 1998.
Po dołączeniu do Rockets w 1999 roku strzelił 23 za 70 (0,329), gdy przegrali w pierwszej rundzie. Z Trail Blazers w grze 7 finałów Konferencji Zachodniej w 2000 roku nie zdobył gola w czwartej kwarcie, gdy implodowali przeciwko Lakers.
Powiedzmy, że Pippen nie zawsze był panem Clutch.
Ale czy był kiedykolwiek drugim najlepszym graczem w NBA? Czy naprawdę jest tylko 20, którzy kiedykolwiek grali, którzy byli lepsi?
Ten taniec i tak wymaga zbyt dużego wysiłku.
Taqsam: