Chociaż nosi wyraźnie poetycki tytuł i może generować okazjonalne wybuchy nietypowego śmiechu, robiąca karierę w 1971 roku sztuka Johna Guare'a Dom niebieskich liści — teraz w odpowiednio maniakalnym odrodzeniu przez Raven Theater — jest jednym niezwykle niepokojącym i niepokojącym kawałkiem Praca. I chociaż możesz być rozproszony przez całą jego szaleńczą energię, środowisko wariatów, które eskaluje z każdą sceną, nie przygotuje cię w pełni na tragiczne skutki, jakie Guare naprawdę ma w zanadrzu.
Oglądanie spektaklu Raven, wnikliwie wyreżyserowanego przez JoAnn Montemurro, przypomina też, że Guare trzymał rękę na pulsie wielu zjawisk, które w kolejnych dekadach miały się tylko nasilić: obsesja na punkcie celebrytów (od hollywoodzkich po papieża); napięcie między tymi, których uznano za udanych, a tymi, które uznano za porażki; przyczyny i przejawy chorób psychicznych, a nawet terroryzmu. Jeśli chodzi o jego stosunek do kobiet, powiedzmy, że jest więcej niż problematyczny. To wszystko wystarczy, aby zakręciło ci się w głowie i rzeczywiście głowy robić ciągle kręcić w tej grze.
„DOM NIEBIESKICH LIŚCI”
Zalecana
Kiedy: Do 18 czerwca
Gdzie: Teatr Kruk,
6157 N. Clark
Bilety: 42
Informacje: (773) 338-2177;
Czas działania: 2 godziny i
20 minut z jedną przerwą
To miejsce to Sunnyside, robotnicza dzielnica Queens, zaledwie przeprawa przez most (ale wieczność) z dala od blasku Manhattanu. Data (i to kluczowa) to 4 października 1965 r., kiedy papież Paweł VI wylądował na lotnisku Johna F. Kennedy'ego w Nowym Jorku z pierwszą w historii papieską wizytą w Stanach Zjednoczonych.
Wśród tych, którzy ustawią się wzdłuż ulic w drodze do papieskiej kawalerii na Manhattan, są Artie Shaughnessy (Jon Steinhagen), kiepski, śmiesznie przeciętny autor piosenek, który ochoczo przyznaje, że jest za stary, by być młodym talentem; jego poważnie maniakalno-depresyjna żona Bananas (Kelli Strickland), która nie jest specjalnie zainteresowana całą sprawą, i jego szalenie entuzjastyczna dziewczyna od czterech lat, Bunny (Sarah Hayes), która mieszka na dole z chaotycznego mieszkania wariatów i ma nadzieję papież jej pomoże. (Brawa za scenografię Raya Tolera oraz bezcenną scenografię i rekwizyty Mary O’Dowd.)
Bunny jest zdeterminowana, by poślubić Artiego i sprawić, by odniósł sukces, a ona naciska na niego, by opuścił Banany (już zaplanował umieszczenie jej w szpitalu psychiatrycznym, który opisuje słowami tytułu sztuki), aby mogli udaj się do Kalifornii. Plan polega na uzyskaniu pomocy od przyjaciela Artiego z dzieciństwa, Billa Einhorna (zręcznie nieświadomego Noah Simona), teraz legendarnego reżysera filmowego, którego nie widział od lat. Ale tego dnia w 1965 roku w mieszkaniu Artiego wybucha więcej szaleństwa niż zwykle, w tym całkowicie nieoczekiwany powrót jego syna, Ronniego (zwrotna scena autorstwa Dereka Hermana), młodego żołnierza, który miał jechać do Wietnamu, ale zamiast tego odszedł AWOL. Tak samo nieudany i udaremniony jak jego ojciec, Ronnie przybywa z pudełkiem dynamitu, planując wyrobić sobie sławę poprzez wysadzenie kawałka samochodu.
W mieszkaniu pojawiają się także trzy dość niekonwencjonalne zakonnice (Sophia Menendian, Kristen Williams i Shariba Rivers) w poszukiwaniu ciepła i piwa oraz elegancka druga żona Einhorna, Corinna Stroller (Jen Short przybija ją), była aktorka, bądź głucha, chociaż trzyma to w tajemnicy.
Steinhagen, cudownie naturalny aktor (i sam w sobie dowcipny dramaturg), pędzi przez rolę z właściwym poczuciem spoconej desperacji, gdy jego mieszkanie staje się polem bitwy dla dwóch kobiet w jego życiu, z których każda jest bardziej zwiedziona, manipulacyjna i głodna o uczucia niż inne, choć na bardzo różne sposoby.
Strickland (która w wolnym czasie pełni funkcję dyrektora wykonawczego Hypocrites) pięknie oddaje ból i samotność chorej psychicznie kobiety, która aż nazbyt wyraźnie widzi, co się stało z jej życiem i która nie pragnie niczego więcej, jak tylko być jest w stanie odczuwać emocje, nawet gdy jej pigułki je tłumią. Hayes gra Bunny'ego — świetnego kucharza, który odmawia przyrządzania posiłku dla Artiego, dopóki nie poślubią — z całkowicie komiczną, źle skierowaną energią i entuzjazmem, ukazując istotę kobiety, która nie akceptuje rozczarowania.
Wiele postaci ma szansę zwrócić się bezpośrednio do publiczności, wyjaśniając marzenia, które mają dla siebie w najbardziej precyzyjnych (i często urojonych) terminach. Jeśli chodzi o Einhorna, hollywoodzką legendę, przypisuje on swojemu dawnemu przyjacielowi Artiemu symbolowi swojej publiczności, Everymanowi, który istnieje wyłącznie po to, by docenić swój geniusz.
Ta brutalna ocena Artiego jest wystarczająco druzgocąca, by doprowadzić go do szaleństwa. Ale jak zawsze wierzyłem po obejrzeniu tej sztuki, Guare w końcu posuwa się o jeden koszmarny krok za daleko.
Taqsam: