Gdy zbliża się zima, zastanawiam się nad zbliżającą się śmiercią mojego psa z Great Pyrenees, Jessego – tak wspaniałego zwierzęcia, jakie znałem.
Gdy zbliża się zima, zastanawiam się nad zbliżającą się śmiercią mojego psa z Great Pyrenees, Jessego – tak wspaniałego zwierzęcia, jakie znałem.
Jesse ma teraz 14 lat, jest starszy jak na psa tej samej wielkości, z postrzępionym, przerzedzonym futrem. Jest słabo słyszący, czasami trudno mu wstać, ale wciąż charyzmatyczny na swój cichy sposób, wciąż nieustraszony, wciąż w pracy.
Jakiś czas temu hałaśliwy młody aporter próbował podskoczyć, żeby pocałować moją żonę w miejskim parku. Trzęsące się nogi i tak dalej, Jesse położył go na ziemi. To nie był zaciekły atak; zrozumiał, że sprawcą był duży szczeniak. Ale labrador musiał także nauczyć się manier.
Bez szkody, bez faulu.
Dogłębne relacje polityczne, analizy sportowe, recenzje rozrywkowe i komentarze kulturalne.
Innym razem uratował Diane przed ładującą się krową na pastwisku mojego sąsiada. Nieumyślnie przeszliśmy między matką a jej dwudniowym cielęciem, ukryci w gąszczu, podczas gdy ona pasła się ze swoimi koleżankami. Bez ostrzeżenia mama krowa opuściła głowę i zaszarżowała.
Prawdopodobnie był to blef. To były dość oswojone bydło, przyzwyczajone do otaczania się ludźmi, chociaż miałem przynajmniej jedno zrzędliwe zwierzę, które by cię przejechało. W każdym razie nigdy się nie dowiedzieliśmy, ponieważ Jesse odpłaciła jej. Nawet gdy jej dziecko było w niebezpieczeństwie, ta krowa nie chciała mieć z nim nic wspólnego. Wszystko się skończyło, zanim zdałem sobie sprawę, co się stało.
Widzisz, przez cały czas, gdy się leniuchowaliśmy, obserwowaliśmy ptaki i podziwialiśmy wiosenne liście, Jesse był w pracy, czujny na niebezpieczeństwo, pilnując swoich podopiecznych.
Przyjęliśmy go w wieku około 15 miesięcy od ratowania psów specjalizujących się w dużych rasach. O Wielkich Pirenejach dowiedziałem się od starego przyjaciela z Montany, który używał ich na swoim ranczo w pobliżu Gór Szalonych. Jak to robią baskijscy pasterze od wieków, wypuszczają psy z owcami jako szczenięta i nigdy ich nie opuszczają.
Kiedy owce przychodzą do stodoły, idą z nimi Pirenejowie; kiedy stado wraca na pastwisko, psy podążają za nim. Są dość przyjaźnie nastawieni do ludzi na swój sposób na uboczu, ale żyją dla stada. Rzeczywiście, przeczytałem niedawny artykuł w „New York Times” wyjaśniający to odwieczne zjawisko autorstwa jednego z nowych psychologów akademickich, którzy badają zachowanie psów.
(Gdzie byłem, kiedy powstały takie oszustwa jak Duke University Canine Cognition Center? Och, tak, zastanawiając się nad tajemnicami życia seksualnego Jonathana Swifta. Byłbym naturalnym. Profesorowie piszą książki i dostają stałą pracę, kłócąc się o to, czy ludzie adoptowane psy lub psy adoptowane ludzie — zagadka, której, podobnie jak łamigłówka Swifta, nie da się rozwiązać.
(Jest nawet facet na Emory University, który bada własnego psa przez rezonans magnetyczny, aby dowiedzieć się, co myśli ta biedna bestia. To jedno pytanie, na które mogę odpowiedzieć: na miłość boską, wypuść mnie stąd i nakarm mnie.
(Jeśli o to chodzi, jestem prawie pewien, że to wszystko się zaczęło, gdy sprytne (lub zranione) wilki dostały się do ludzkich śmieci: wiele razy w wielu różnych miejscach.)
W każdym razie młody Jesse mocno oparł się o moją nogę w miejscu ratunkowym, a kobieta wyjaśniła, że to właśnie robią Wielkie Pireneje. Z jakiegoś powodu wybrał mnie. Nie mogłem odmówić.
Przez następne 10 lat Jesse był szefem ochrony na naszej farmie pod Little Rock. Krowy nie potrzebują dużo pilnowania, podobnie jak konie. Ale on i jego towarzyszka Maggie, mieszanka z Wielkiej Pirenejów i Anatolii, całkowicie trzymali goniące krowy psy i kojoty.
Realistycznie, jak sądzę, chronili głównie koty. Nawet dzisiaj, jeśli szukam jego starego przyjaciela kota Alberta, idę Jessego ulicą, aż Albert nas znajdzie.
Pewnego dnia zobaczyłem, jak on i Maggie przedzierają się przez ogrodzenie elektryczne z prędkością warp, ścigając pumę, która błąkała się po zalewisku. Innym razem Jesse wpadł na parę kojotów, które miały na ziemi jedno z kozich dzieci mojego sąsiada. Złapał jednego i rzucił. Drugi uniknął rozdarcia. Następnie podniósł koźlę i zaniósł ją matce bez szwanku.
Nikt nie nauczył Jessego tego robić; to były wieki selektywnej hodowli w akcji.
Zastanawiałem się, jak przystosowałby się do życia w mieście, ale poradził sobie dobrze. Kilka miesięcy temu uciekł przed niedoszłym włamywaczem o drugiej w nocy. Włamano się do sześciu domów na naszej ulicy, ale nie do naszego. Jesse wydaje się nie myśleć, że potrzebuję ochrony, ale każdy, kto próbowałby skrzywdzić Diane, musiałby przez niego przejść, a nawet w jego starszym wieku żaden nieuzbrojony mężczyzna nie mógłby tego zrobić.
Jak mówię, trudno sobie wyobrazić, że Jesse ma w sobie kolejną zimę. Ale jego oczy wciąż błyszczą, kiedy nadchodzi czas na spacer, a on je obficie, więc może moje obawy o niego są przedwczesne.
Posiadanie dużego psa zawsze było bardzo uspokajające.
Wyślij listy do: list@suntimes.com .
Taqsam: