Serial satyryczny producenta Danny'ego McBride'a skupia się na rozbitej dynamice ewangelicznej rodziny, a także jej chciwych występkach w imię Boga.
Wysławiaj Pana i podawaj talerz.
To kamień węgielny wielu religii — a w przypadku niektórych grup często wydaje się, że bardziej przypomina to przekazanie tablicy, chwalenie Pana — i przekażmy tę tablicę jeszcze raz.
Taki jest z pewnością sposób myślenia charyzmatycznego pastora ewangelickiego, dr Eliego Gemstone'a i jego dwóch dorosłych synów, Jessego i Kelvina, którzy kontynuują ekspansję swojego imperium kościołów, duszpasterstw młodzieżowych i parków rozrywki (i oczywiście sprzedaży towarów).
Mieszkają w ogromnych domach na rozległym terenie rodzinnym. (Nieruchomość jest tak ogromna, że jeżdżą wózkami golfowymi do swoich domów.) Podróżują po świecie prywatnymi samolotami o nazwach Ojciec, Syn i Duch Święty. Zgarniają kasę za pośrednictwem telewizyjnych prośb o darowizny i chlupotliwych, bezwyznaniowych pokazów w stylu namiotu odrodzenia, przerywanych zgryźliwymi przekomarzaniami i hokejowymi numerami muzycznymi.
9 wieczorem. Niedziele na HBO. Dostępne również w HBO NOW, HBO GO, HBO On Demand i platformach streamingowych.
O tak – a od czasu do czasu wspominają nawet Boga.
Premiera The Righteous Gemstones w niedzielę w HBO wydaje się być ewangeliczną satyrą na nasze czasy, i rzeczywiście jest kilka fantastycznie zabawnych komediowych scenografii, w których satyryczna strzałka trafia w dziesiątkę, np. masowy chrzest 5000 chińskich nawróconych w basen z falami, który idzie spektakularnie źle.
Jednak najnowsze przedsięwzięcie komediowe scenarzysty, producenta i aktora Danny'ego McBride'a (Eastbound and Down, Vice-Principals) poświęca znacznie więcej czasu na skupienie się na rozbitej dynamice rodziny Gemstone niż na satyrze religijnej.
Za każdą scenę, w której opisujemy, w jaki sposób organizacja zbiera i przetwarza góry pieniędzy (wyrzucając nieprzeczytane listy z prośbą o modlitwę) lub demonstrujemy zapierającą dech w piersiach hipokryzję niektórych członków rodziny, którzy praktykują dokładne przeciwieństwo tego, co głoszą, otrzymujemy pół- tuzin sekwencji opisujących nieszczęścia tej głęboko dysfunkcyjnej rodziny.
Wielki John Goodman gra patriarchę rodziny Eli Gemstone'a, który bezlitośnie eliminuje konkurencję małych kościołów, gdy rodzina otwiera ogromne miejsce kultu w centrum handlowym, w przestrzeni dawniej zajmowanej przez Searsa.
Eli jest szarlatanem, ale ma w sobie trochę człowieczeństwa, o czym świadczy pełen czci sposób, w jaki opowiada o swojej zmarłej żonie, Aimee-Leigh (piosenkarka Sugarland Jennifer Nettles, regularnie pojawiająca się w sekwencjach retrospekcji).
Nie jesteśmy pewni, czy możemy powiedzieć to samo o najstarszym synu Eli, Jesse, granym przez McBride w jego charakterystyczny sposób – głośny, onieśmielający, egocentryczny, błazeniczny, obłudny…
I bardzo zabawne.
Jesse jest stale w konflikcie z młodszym bratem Kelvinem (Adam Devine), który staje się wschodzącą gwiazdą w rodzinie dzięki pracy w dochodowym wydziale Youth Ministries. OBA braci wiecznie walczą ze swoją siostrą Judy (Edi Patterson), która została zdegradowana do roli za kulisami organizacji z prostego i głupiego powodu, że jest kobietą.
Kiedy kamienie szlachetne walczą ze sobą lub z rywalami, od pastorów z małych miast po drobnych szantażystów, rzadko jest to dyskretne. Nawet najbardziej zgryźliwe teksty są dostarczane w dużych ilościach, a komedia fizyczna często wiąże się z rozbijaniem rzeczy, a czasem nawet rozbijaniem ludzi.
To sposób Danny'ego McBride'a. Idź duży lub jeszcze większy.
Odcinek trzeci to debiut scenicznego Waltona Gogginsa jako brata Aimee-Leigh, Billy Baby, który ma zaczesane do tyłu białe włosy, przyciemniane okulary ze Szkoły Mody Elvisa i uśmiech oszusta. Grając rolę zrozpaczonego brata, który wie lepiej niż ktokolwiek, nawet Eli, czego ukochana Aimee-Leigh chciałaby dla rodziny, Goggins jest tak skuteczny, że chociaż WIEMY, że ten facet jest czysty, cóż, może naprawdę to zrobił wielbić jego siostrę i może naprawdę chce tego, co najlepsze dla rodziny.
Premiera serialu trwa godzinę i to jest w porządku, bo właśnie spotykamy się z jego rodziną i jest dużo wchłonięcia. Ale kolejne odcinki trwające nawet 40 minut wydają się usztywnione. Wydaje mi się, że to powinno być półgodzinne przedstawienie.
Co ciekawe, nawet gdy kręcimy głowami nad hipokryzją tych ludzi, w czwartym lub piątym odcinku polubiliśmy te postacie i zaczynamy się przejmować tym, co się z nimi stanie.
Dobrze. Niektórzy z nich. Przynajmniej jeden facet zasługuje na to, co go czeka.
Taqsam: