Ceniona kultura, która była kotwicą Nagya, może być w tym momencie szkodą. Przekształcił się w psychopatyczny bełkot, którego fani Bears nie kupują — ponieważ nie opłaca się to w wystarczającej liczbie punktów lub wygranych.
Niedźwiedzie, tak jak przed każdym meczem, zebrały się w swoim hotelu w sobotę wieczorem przed niedzielnym meczem z Buccaneers. Ale tym razem trener Matt Nagy, zawsze świadomy tego, że trzyma rękę na pulsie swojej drużyny, poszedł nieco głębiej, prowadząc prawdziwą rozmowę ze swoimi zawodnikami.
Pomyślałem, że to dobra okazja, by porozmawiać trochę z głębi serca, powiedział, skąd jestem jako główny trener, skąd jesteśmy jako drużyna i dokąd chcemy iść.
Myślę, że to bardzo ważne – mieć je od czasu do czasu. Nie możesz ich mieć co tydzień. Ale czasami trzeba mieć takie, które są prawdziwymi rozmowami, które wiele znaczą, i tak właśnie zrobiliśmy.
Nagy nie mógł czuć się lepiej z tym, jak poszło. Od serca do serca potwierdził swoją wiarę w swoich zawodników, jeszcze bardziej ugruntował zaufanie do nich i wzmocnił więź między zawodnikami a trenerem, która według Nagy jest ogromnym kluczem do zbudowania zwycięskiej drużyny.
Potem Niedźwiedzie wyszły i złożyły największe jajo w czterech sezonach Nagy'ego jako główny trener. Niesamowity w każdej fazie od samego początku, Bears tracił 21-0 w pierwszej kwarcie i tracił 35-3 do przerwy w zaskakującej przegranej.
To było kolejne przypomnienie prawdy NFL, która nadal podważa wiarygodność Nagy'ego: bez względu na to, jak bardzo Twoi zawodnicy uwielbiają grać dla Ciebie, nadal muszą grać dla Ciebie, jeśli mają wygrywać mecze piłkarskie.
Ale od początku niedzieli tak się nie stało. Nowicjusz uciekający, Khalil Herbert, nie trafił na szybki pickup, który doprowadził do worka/fumble'u. Początkujący Buccaneers Jaelon Darden spalił Niedźwiedzie za 43-jardowy powrót punta. Ciasny koniec Cole Kmet zrzucił trzecie i ósme podanie, aby wymusić kolejny punt. I to było tylko w pierwszych sześciu minutach gry. Byłoby znacznie gorzej.
Jednak w następstwie, kiedy Nagy został zapytany o wyzwanie, jakim jest utrzymanie swoich graczy na pokładzie, ponownie wrócił do tej niewzruszonej więzi, którą z nimi łączy.
– Przez ostatnie kilka dni z naszym zespołem bardzo się zbliżyliśmy – powiedział Nagy. Abyśmy byli tak blisko, jak mamy ostatnie 24 do 48 godzin, po prostu im ufam i wierzę. I robili to już wcześniej. Nasi faceci odbili już wcześniej, a ja po prostu wiem z naszej dyskusji w [szatni] i gdzie jesteśmy teraz jako zawodnicy, ludzie i koledzy z drużyny.
Takie rzeczy brzmiały o wiele bardziej przekonująco trzy lata temu niż w niedzielę. To było imponujące, gdy Niedźwiedzie miały 12-4 lat. Mogło to dać nadzieję, gdy mieli 8-8 lat. Ale dzisiaj brzmi pusto, gdy Niedźwiedzie siedzą na 3-4 pozycji z zawstydzającymi stratami z Browns i Bucs oraz z ofensywą, która ma ożywić reputację Nagy'ego jako ofensywnego budowniczego, ale zamiast tego wydaje się wciągać go w otchłań trenerów.
Ceniona kultura, wspólnota i wiara, która do tej pory była kotwicą Nagy'ego, może być w tym momencie szkodą. Przekształcił się w psychopatyczny bełkot, którego fani Bears nie kupują, ponieważ nie opłaca się to w wystarczającej liczbie punktów lub zwycięstw.
Całkowicie to rozumiem, przyznał Nagy w poniedziałek. Całkowicie rozumiem — i wszyscy rozumiemy, ponieważ po prostu
jak każdy chce wygrać
i zdobywaj punkty i utrzymuj drużyny z mniejszą liczbą punktów, wszyscy też tego chcemy.
Wszystko sprowadza się do tego, że robimy to. Musimy grać i umieszczać punkty na planszy, abyśmy mogli wygrywać mecze — na tym obecnie skupiamy się na pierwszym miejscu, aby zrozumieć: „Tak, możemy rozmawiać o tożsamości i próbować robić pewne rzeczy i prowadzić określone rozgrywki. . . . Musimy zdobyć dużo więcej punktów, żeby wygrać.
I na tym polega największe wyzwanie w karierze trenerskiej Matta Nagy'ego. Sprawienie, by jego gracze w niego uwierzyli, to jedno. Teraz musi sprawić, by zagrali dla niego.
Taqsam: