Nie przegap pierwszych pięciu minut The Discovery.
Żeby było jasne: proszę, nie przegap pierwszych pięciu minut ŻADNEGO filmu — daj sobie dużo czasu na załadowanie przekąsek i tak dalej — ale bądźmy szczerzy, jeśli film, o którym mowa, dotyczy latających samochodów lub czegoś podobnego, możesz być w stanie nadrobić zaległości, jeśli wejdziesz trochę późno.
Nie tak z The Discovery. Musisz być przywiązany i skupiony na ambitnym, niepokojącym, nieco zapętlonym i pięknie ambiwalentnym klejnotu reżysera i współscenarzysty Charliego McDowella, który odpowiada tylko na pytanie: jak ludzie zareagowaliby, gdyby istniał absolutny dowód na życie pozagrobowe?
Pierwszą rzeczą, którą widzimy w The Discovery, jest zbliżenie wspaniałej, skalistej twarzy Roberta Redforda z filmu Mount Rushmore. Dr Thomas Harbour z Redford jest znanym naukowcem, który odkrył dowód na istnienie jakiejś formy życia po śmierci — a teraz ma zamiar udzielić swojego pierwszego wywiadu dziennikarzowi telewizyjnemu (nieoceniona Mary Steenburgen).
Nie uważasz, że twoje odkrycie było zbyt niebezpieczne, by podzielić się nim ze światem? pyta dziennikarz telewizyjny.
Odpowiedź dr Harbour, po części: Jak możesz zachować w tajemnicy odkrycie tak ważne dla naszego istnienia?
Nie powiem, co się tam dzieje, poza tym, że wprawia w ruch fascynującą, choć czasami zawiłą podróż, która przypominała mi trochę Wieczne słońce Umysłu bez skazy i trochę Vanilla Sky — choć w wielu przypadkach wydawało mi się, że własna oryginalna, nowa i świeża kreacja.
Po tej początkowej, wstrząsającej scenie przenosimy się w przyszłość, gdy syn neurologa Thomasa Will (Jason Segel) płynie promem do posiadłości na odległej wyspie, gdzie jego ojciec, z którym przebywał w separacji, wycofał się ze świata. (Jeśli nie sądzisz, że Jason Segel z Jak poznałem twoją matkę i Zapominając Sarah Marshall może przekonująco zagrać syna Roberta Redforda, który jest neurologiem, sprawdź jego pracę jako genialnego i niespokojnego pisarza Davida Fostera Wallace'a w Koniec wycieczki i wróć do mnie.)
Jak dowiadujemy się z wiadomości rozbrzmiewającej w telewizorze na łodzi, odkrycie Thomasa doprowadziło do tego, że miliony ludzi na całym świecie popełniają samobójstwa, najwyraźniej dlatego, że ich życie jest tak ponure, że są gotowi skorzystać z drugiej szansy dzięki temu, co czeka w życiu pozagrobowym, czy będzie to swego rodzaju reinkarnacja, czy egzystencja na innej płaszczyźnie.
Jedyną inną osobą na łodzi jest Isla (Rooney Mara), zadziorna platynowa blondynka. Kiedy Will mówi, że wygląda znajomo i pyta, czy już się spotkali, ocenia go, mówi, że to całkiem możliwe – ale nie ma twarzy, którą ludzie pamiętają. (McDowell i współscenarzysta Justin Lader fachowo posypują ostrymi jednolinijkami w całym filmie, zapewniając złośliwe chichoty w odpowiednich momentach.)
Isla jest w drodze na wyspę z powodów, których nie ujawnimy. Wystarczy powiedzieć, że kończy współpracę z Willem na wielu poziomach.
Jesse Plemons (Friday Night Lights, Breaking Bad) zapewnia swoją niezapomnianą pracę jako brat Willa, który czci swojego ojca i wkupił się w jego projekt — ten projekt jest niemal kultowym miejscem, w którym Thomas próbuje odzwyczaić gości od myśli samobójcze. (Goście noszą różnokolorowe kombinezony, wykonują prace domowe i zbierają się w rytualny sposób. Więc tak, kultowo.)
Redford daje jedną ze swoich najciekawszych i niecodziennych kreacji ostatnich lat jako Thomas, który jest po części filozofem, po części szalonym naukowcem, po części mężem w żałobie, po części ojcem (postać) nie tylko swoim synom, ale także niechcianym uczniom. (Jak na tak błyskotliwego człowieka, który dokonał tak wielkiego odkrycia, wydaje się, że dr Harbour nie przemyślał wszystkiego do końca).
Discovery nie próbuje nas oczarować efektami specjalnymi i naukowym bzdurą. Maszyna dająca wgląd w rzekome życie pozagrobowe ma zdecydowanie retro, filmowy wygląd z lat 90. XX wieku. Podróże podświadomości do tamtego świata są przedstawiane jako wspomnienia skrzyżowane ze snem, który śnisz tuż przed przebudzeniem, kiedy masz jedną nogę w obu światach.
Do samego końca zgadujemy — nie tylko o prawdziwej naturze życia pozagrobowego, ale także o motywach i tajemnicach wielu kluczowych postaci. Największa odpowiedź może sprawić, że niektórzy widzowie będą sfrustrowani i/lub zdezorientowani; Przyznam się, że czułem ślady obu.
Ale tylko odcienie. Przede wszystkim byłem pod wrażeniem uniwersalnych występów oraz ambitnej i w większości udanej próby Charliego McDowella, by przenieść nas w inny świat.
Więc proszę. Dotrzyj na czas przez pierwsze pięć minut. I przeznacz znacznie więcej czasu na dyskusję po filmie.
Netflix prezentuje film w reżyserii Charliego McDowella, napisany przez McDowella i Justina Lader . Brak oceny MPAA. Czas trwania: 101 minut. Debiut w piątek na Netflix.
Taqsam: