Shirley MacLaine to klejnot, ale „Ostatnie słowo” szarpie łzami, śmieje się

Melek Ozcelik

Harriet (Shirley MacLaine, na górze) zwraca się do Anne (Amanda Seyfried) i Brendy (AnnJewel Lee Dixon), aby wesprzeć swoje dziedzictwo w „Ostatnim słowie”. | Bleecker Street Media



Siedzenie przy Ostatnim Słowie jest jak wędrówka po sklepie ze sztucznymi kwiatami. Od czasu do czasu natrafiasz na coś całkiem uroczego i na chwilę przykuwa to twoje zainteresowanie — ale po bliższym przyjrzeniu się jest fałszywe, plastikowe i nie przechodzi testu zapachowego.



Bez względu na brawurowy, władczy występ Shirley MacLaine, jest to manipulacyjna, wymyślona i czasami graniczna z obraźliwą komedią/płaczką z wieloma wywołującymi strach, odpychającymi elementami.

Oparty na wstępnym montażu reżysera Marka Pellingtona, zawierającym dziesiątki zdjęć MacLaine jako małej dziewczynki, poprzez wczesne ujęcia glamour, po zdjęcia z podboju miasta i triumfalnego zdobywania nagród przez jej złote lata, można by pomyśleć, że to będzie biografia o gwieździe filmowej podobnej do prawdziwej Shirley MacLaine.

Nie ma szczęścia. Postać MacLaine'a to Harriet Lauler, emerytowana dyrektorka ds. reklamy, zajmująca duży i gustownie urządzony, ale pusty (z wyjątkiem pomocy) dom, prowadząca małe, ciche i puste życie.



Wkrótce dowiadujemy się, że Harriet zasługuje na samotność. Jest twardą i małostkową kobietą, maniakiem kontroli, która krytykuje swojego ogrodnika za to, że nie zna właściwego sposobu przycinania żywopłotów i usuwa kucharza z kuchni. Jest rozwiedziona od prawie dwóch dekad, nie rozmawiała z córką od pięciu lat, miała gorzkie odejście z firmy reklamowej i nie ma przyjaciela na świecie.

Wydaje się, że nic z tego nie przeszkadza Harriet — dopóki nie odejdzie wielu jej przyjaciół i kolegów, a Harriet czyta ich świecące nekrologi, i zdaje sobie sprawę, że musi ukształtować swoje dziedzictwo TERAZ, w przeciwnym razie jej nekrolog będzie krótki i kwaśny.

Niech rozpoczną się wynalazki rozciągające wiarygodność!



Harriet wkracza do gazety, którą jej firma w zasadzie utrzymuje się na powierzchni od dziesięcioleci i mówi redaktorowi, że przez kilka następnych tygodni będzie potrzebować usług nekrologa, aby pisarz oddał sprawiedliwość pamięci Harriet.

Dobrze. Bo tak to działa.

Amanda Seyfried daje słodką i poważną rolę jako Anne, pisarka nekrologów, która ma dopiero około 30 lat, ale pracuje nad tym rytmem już od ośmiu lat. Jeśli myślisz, że dostaniemy metafory dotyczące tego, jak sama Anne musi się wydostać i ŻYĆ, zamiast marnować swoje najlepsze lata na pisanie o zmarłym, ding-ding-ding-ding! Dobrze rozegrane.



Jeśli para Harriet-Anne nie była wystarczająco zła, ich związek jest najbardziej naturalny z natychmiastowych relacji w porównaniu z wprowadzeniem Brendy (AnnJewel Lee Dixon), młodej zagrożonej czarnej dziewczyny. Harriet wyciąga Brendę z grupy dzieci na służbie społecznej i ogłasza, że ​​będzie jej mentorem, ponieważ będzie dobrze wyglądać w nekrologu Harriet.

Kiedy spotykamy Brendę, ma wstrętne usta, problem z temperamentem i nastawienie. W ciągu kilku dni trzyma się za ręce z Harriet i Anne, gdy jadą w podróż (kolejny wymuszony rozwój fabuły), łamiąc urocze jednolinijki i ogłaszając: Najlepszy dzień w życiu! kiedy cała trójka nocuje w kiepskim motelu. (Ponieważ ich samochód się zepsuł. Ponieważ musiał się zepsuć, żebyśmy mogli mieć scenę z noclegiem.)

Czasami The Last Word zmienia się od mdłego do zadufanego w sobie, np. sceny z hipsterską stacją radiową, w której różne banalne postacie puszczają tylko najfajniejszą muzykę na winylu. Thomas Sadoski gra didżeja/dyrektora programowego, który jest tak boleśnie łagodny, wyluzowany i wygodny w swoim opanowaniu, nawet on przyznaje, że to brzmiało trochę głupio po szczególnie egocentrycznym monologu o sobie.

W wieku 82 lat Shirley MacLaine wciąż jest postacią na dużym ekranie. Szybkim lekceważącym spojrzeniem lub ostrym przedstawieniem jednej linijki tworzy garść autentycznych i naprawdę zabawnych momentów. Sceny między MacLaine'em i Seyfriedem — tylko ich dwojgiem — są najlepsze w filmie. Z każdym przedstawieniem członka rodziny, byłego partnera biznesowego lub tego irytującego prezentera radiowego, The Last Word staje się coraz bardziej zatłoczone i coraz mniej interesujące.

★1⁄2

Bleecker Street Media prezentuje film w reżyserii Marka Pellingtona, napisany przez Stuarta Rossa Finka. Oceniono R (dla języka). Czas trwania: 108 minut. Otwiera się w piątek w lokalnych teatrach.

Taqsam: