Są ludzie, którzy raz wystawieni na jasne światło swojego ducha, nigdy ich nie zapomnisz. Greg Zanis, The Cross Man, który zmarł na raka pęcherza moczowego w poniedziałek, był jedną z tych osób.
Są ludzie, którzy po wystawieniu na jasne światło swojego ducha nigdy ich nie zapomnisz.
Greg Zanis, Człowiek Krzyża, który zmarł na raka w poniedziałek w wieku 69 lat, był jednym z nich.
Poznałem go w styczniu 2018 roku, w trakcie planowania swojego Waszyngtonu, spotkania rodzin, które straciły bliskich w wyniku przemocy z użyciem broni.
Jak wielu, zastanawiałem się nad człowiekiem Aurory, który… z miłością budował i dostarczał krzyże rodzinom ofiar po masowych strzelaninach w całym kraju — Newtown, Orlando, Las Vegas itp.
A po tym, jak 770 jego krzyży zostało zniesionych Wspaniała Mila w 2016 roku — upamiętniając rekord 781 zabójstw w Chicago — musiałem go poznać.
Na błotnistym terenie podarowanym mu w Englewood rozmawialiśmy, spacerując wśród 638 krzyży ku czci ofiar, które tam przechowywał. Jego pamięć każdego z nich była zdumiewająca.
Przed 2016 rokiem dostarczył już 1000 krzyżyków w ciągu 20 lat pogrążonym w żałobie rodzinom z Chicago, jadąc z Aurory w środku nocy, by strącać ich na miejsca zbrodni.
Zmarł z ponad 26 000 pomników upamiętniających zamordowanych rzemieślników – powołanie, które, jak powiedział, odebrał od Boga po zamordowaniu swojego teścia w 1996 roku. Po zbudowaniu krzyży dla swojej grupy wsparcia w żałobie, wyrosła stamtąd, a jego służba rozpoczęła się w całym kraju wraz z masakrą w Colombine w 1999 roku.
Wolał McDonalda na naszą pogawędkę podczas lunchu i wciąż słyszę jego grzmiący głos, gdy jedna godzina zamieniła się w trzy.
Historia Zanisa zaczęła się od przeniesienia go do różnych miast jako dziecka księdza grecko-prawosławnego, którego zadaniem było zakładanie nowych kościołów.
Urodzony w Spokane w stanie Waszyngton, miał 11 lat, kiedy jego rodzice przenieśli pięcioro dzieci do dzielnicy Austin w Chicago, gdzie jego ojciec był pastorem Greckiego Kościoła Prawosławnego Wniebowzięcia. W wieku 17 lat zawładnęła biała ucieczka; rodzina przeniosła się na zachodnie przedmieścia Genewy.
W tym czasie nasza diecezja budowała nową parafię, Lady Marian Temple, na Stony Island. Sprzedaliśmy go Louisowi Farrakhanowi, powiedział Zanis. Wszystko zmieniło się z dnia na dzień. Zbudowaliśmy tę marmurową świątynię za 2 miliony dolarów i sprzedaliśmy ją za pół ceny — nawet jej nie poświęciliśmy.
Ukończył Geneva High, a następnie Northern Illinois University – gdzie poznał żonę Susan, nauczycielkę, która później przestała pracować w domu ich pięciorga dzieci – Marii, Chrisa, Catherine, Susy i Gregory’ego Jr. to była podróż na całe życie.
Kiedy się pobraliśmy, spróbowaliśmy greckiego kościoła prawosławnego. To nie zadziałało. Potem spróbowaliśmy jej — katolickiej, to nie zadziałało. Następnie przez 13 lat chodziliśmy do kościoła baptystów, zanim udaliśmy się do kościoła bezwyznaniowego, powiedział Zanis, dodając, że jego rodzice odcięli mu się, kiedy opuścił ich kościół.
Nie odziedziczyłem ani grosza. Ale odziedziczyłem miłość Jezusa, powiedział.
Jego teść, który był jego najlepszym przyjacielem, nauczył go stolarstwa, a Zanis przez 42 lata pracował dla Fox Valley General Contractors, przechodząc na emeryturę w 2016 roku.
Jego śmiech, a także łzy podczas rozmowy, jego głębokie zaangażowanie w dzielenie się swoją miłością do Boga, pozostały ze mną jeszcze długo i przez jakiś czas utrzymywaliśmy kontakt. Ale potem dryfujesz dalej.
Jednym z wcześniej nieujawnionych doświadczeń, którym się podzielił, było tajne czuwanie w domu Englewood piosenkarki/aktorki Jennifer Hudson 4 listopada 2008 r. – dla jej matki, brata i siostrzeńca, którzy zostali zamordowani 24 października 2008 r.
Rodzina Hudsonów miała prywatne czuwanie w tym samym czasie, kiedy Barack Obama wygłaszał swoje zwycięskie przemówienie w Grant Park, ponieważ wiedzieliśmy, że wszyscy będą w centrum. Przyszło wiele celebrytów, a my chcieliśmy prywatności, opowiadał Zanis. Krzyże wciąż tam są.
Postawił także krzyże po panice w klubie nocnym E2 w południowej pętli, podarowanej rodzinom 21 zabitych tam 17 lutego 2003 r. Wciąż nie ma tam znacznika miasta, powiedział Zanis.
Zapytałem, jak zapamiętał tyle indywidualnych historii z tylu masowych tragedii. To było 79 zeszytów.
Prowadzę zeszyty każdego krzyża, jaki kiedykolwiek postawiłam, imię ofiary, numer telefonu rodziny, adres. I zachowuję ciekawostki, powiedział. Jeśli rozmawiam z rodziną, to zapisuję, żeby jak dzwonię do nich na rocznicę, brzmieć bardziej jak rodzina, bo to jest najważniejsze w tym, co robię z krzyżami — pamiętanie.
Zwykle dzwonię do nich po północy w dniu rocznicy, zawsze pierwszego roku. Kiedy telefon dzwoni o drugiej w nocy, nie śpią. Odpowiedzą, bo o tym właśnie myślą.
Jego krzyże były wykonane tak samo – 3 stopy, 6 cali wysokości, 2 stopy, 9 cali szerokości, 1-stopowe serce w środku – wszędzie z wyjątkiem Chicago.
Cała reszta, serca są poniżej poprzeczki. Powiedział mi, że Chicago to krzyże z podpisami. W przypadku Chicago – przemocy, która trwa w przeciwieństwie do masowej strzelaniny – poprzeczka wbija serce krzyża, tak jak serce jest przytulane, powiedział. To symboliczne.
W rzeczy samej. Życzę spokoju stolarzowi, który wpłynął na mnie z tak żarliwym pragnieniem, aby jego dzieło życia podążało za cieślą z Biblii. Autobiografię, którą starał się ukończyć, zanim odszedł, Greg Zanis: Człowiek Krzyża, jest teraz dostępny za pośrednictwem Towarzystwa Historycznego Aurora.
Taqsam: