Prawie każda chwila w The Greatest Showman jest ociekająca banalnym, tandetnym i bezwstydnym sentymentem.
Nie żartuję, były chwile, kiedy przewracałem oczami do sufitu z całą subtelnością Emoji o okrągłej twarzy.
Ale potem spoglądałem w dół i zdawałem sobie sprawę, że moja stopa ponownie stuka w rytm chwytliwych melodii, w którym to momencie po prostu uspokajałem się i potwierdzałem, że dobrze się bawię, pomimo wszystkich cynicznych instynktów.
Wyreżyserowany przez Michaela Graceya i zawierający piosenki niezwykle utalentowanego i rozpalonego duetu Benja Paseka i Justina Paula (nagrodzonych Oscarami za La La Land, zdobywców Tony za Dear Evan Hansen), The Greatest Showman ma wygląd i klimat Broadwayu przystosowany do dużego ekranu — ale jest całkowicie oddzielony od Barnum, musicalu, który zadebiutował w Nowym Jorku w 1980 roku.
To oryginalne dzieło, inspirowane życiem i czasami legendarnego XIX-wiecznego promotora P.T. Barnum, który tak naprawdę nie wymyślił frazy „Co minutę rodzi się frajer”, ale z pewnością poświęcił się znajdowaniu nowych i kreatywnych sposobów na przyciągnięcie tłumu – nawet jeśli oznaczało to rozciąganie prawdy i wymyślanie narracji w celu sprzedaży biletów.
To łatwa decyzja o castingu, aby Hugh Jackman zagrał w Barnuma, biorąc pod uwagę referencje Jackmana jako wykonawcy na Broadwayu i oczywiście filmową wersję Les Miserables. (Hej. Nie obwiniaj Jackmana za szaleństwo Russella Crowe'a.) Jackman jest staromodną gwiazdą filmową, równie skuteczną jak antybohater Logan i grający na krokwi P.T. Barnuma.
The Greatest Showman rozpoczyna się Jackmanem/Barnumem w brylantowym blasku, na środku sceny, ubranym w piękny czerwony płaszcz, ubrany w cylinder i kręcący laską. Z refrenem zapewniającym backbeat i wokale, które brzmią jak coś z hymnu Queen, Barnum śpiewa. To wszystko, czego kiedykolwiek chcesz, wszystko, czego kiedykolwiek potrzebujesz, i jest tuż przed tobą. … To jest miejsce, w którym chcesz być!
A 10 dni po obejrzeniu filmu, kiedy piszę te słowa, nie mam szansy, aby NIE usłyszeć tej melodii (zatytułowanej The Greatest Show) ponownie. To pierwsza z co najmniej pół tuzina niezaprzeczalnie uzależniających liczb.
Gdy muzyka cichnie, Barnum zostaje sam na scenie, zastanawiając się, dokąd poszli wszyscy. Wskaż retrospekcję i prawdziwy początek historii.
Po brutalnej sekwencji, w której młody i zubożały P.T. (Ellis Rubin) po raz pierwszy spogląda na uprzywilejowaną, ale słodką Charity (Skylar Dunn) i od razu się zakochują, cofnęliśmy się o kilkanaście lat, a Jackman gra teraz w P.T. oraz Michelle Williams jako organizacja charytatywna. (Ok, dobrze, nie są bardziej wiarygodni jako dwudziestowieczni kochankowie niż Robert Redford i Glenn Close w The Natural, ale wkrótce historia posuwa się do przodu o kolejne 10 lat i możemy to kontynuować.)
Przez lata (i narodziny dwóch córek), gdy rodzina ledwo przetrwała, Charity nadal wspiera P.T. i jego sny — i właśnie wtedy, gdy cała nadzieja wydaje się płonna, P.T. wymyśla szalony plan, aby pokazać wyrzutków, niezwykłych, dziwaków tego świata. I to działa!
Rzadko kiedy przechodzimy dłużej niż 10 minut bez włamania się postaci do piosenki – i to nie w stylu śpiewu na żywo z Les Miserables, ale w sposób, który jasno pokazuje Jackman i in. synchronizują się z wcześniej nagranym materiałem. Kiedy jest to duży numer produkcyjny, który podkreśla ruchy taneczne i śpiewanie grupowe, to nie jest problem. Kiedy jest to intymny moment z zaledwie dwoma wykonawcami: jest to problem.
Mimo to w całej ścieżce dźwiękowej nie ma brzęku.
Nawet po P.T. osiąga wielki sukces i sławę jako showman, pragnie być akceptowany jako więcej niż handlarz. W tym celu sprowadza słynną szwedzką śpiewaczkę operową Jenny Lind (Rebecca Ferguson) do Stanów, ignorując swoje obowiązki wobec cyrku i rodziny, poświęcając całą swoją uwagę i finanse na amerykańskie tournee Jenny.
Hmmm, może P.T. będzie musiał zejść na dno, a nawet kontemplować poddanie się pokusie, zanim zrozumie, co jest naprawdę ważne w życiu!
Zac Efron, który jest swego rodzaju mini-Jackmanem, ponieważ potrafi robić piosenki i tańczyć, ale także prosty materiał dramatyczny (chociaż wciąż ma przed sobą długą drogę do osiągnięcia pełnego zestawu umiejętności Jackmana), jest wspaniały jako Phillip Carlyle , typ urodzony na dworze, który ryzykuje, że zostanie wyrzutkiem społecznym, gdy nawiąże współpracę z PT Biorąc pod uwagę czasy i świat, w którym się wychował, Phillip musi zdecydować, czy podejmie jeszcze większe ryzyko, gdy zakochuje się w Anne Wheeler (Zendaya), czarnej artystce trapezowej.
Moją ulubioną liczbą w The Greatest Showman jest sytuacja, w której brodaty dama (Keala Settle w uroczym, zabawnym i ciepłym przedstawieniu) prowadzi szarżę po tym, jak dziwacy znaleźli się na zewnątrz, ponownie zaglądając do środka — ale zamiast uciekać się do domyślnego trybu życia wślizgując się w cień, odpowiadają wyzywającą, silną w liczbach, twardą pieśnią afirmacji.
Z całą tą kukurydzą, serem i starymi sentymentami, The Greatest Showman kończy się kilkoma bardzo aktualnymi argumentami społecznymi. P.T. Sam Barnum zaaprobowałby dramatyczną sztuczkę.
★★★
Twentieth Century Fox przedstawia film w reżyserii Michaela Graceya, napisany przez Jenny Bicks i Billa Condona. Oceniono na PG (za elementy tematyczne, w tym bójkę). Czas trwania: 105 minut. Otwarte w środę w lokalnych teatrach.
Taqsam: