W dobrych i złych czasach Taron Egerton odgrywa rolę rockmana w tym sondującym, skaczącym i podskakującym musicalu z szafy grającej.
Dobrze rozegrane.
Pierwsze momenty stylowego i niezwykle zabawnego musicalu z szafą grającą Rocketman Dextera Fletchera przypomniały mi arcydzieło Boba Fosse’a z 1980 roku All That Jazz.
Na wpół autobiograficzny klasyk Fosse zaczyna się od legendarnego choreografa i reżysera Roya Scheidera, Joe Gideona, rozmawiającego z Aniołem Śmierci – tak, Aniołem Śmierci – a gra ją Jessica Lange.
Rocketman rozpoczyna się w podobnie mrocznym i dziwnym miejscu, gdy Elton John Tarona Egertona – ubrany w kampowy, krwistopomarańczowy kostium sceniczny, ze skrzydłami i diabelskimi rogami – wpada na sesję odwykową i uwalnia od swoich nałogów, od picia po narkotyki na seks, no cóż, na zakupy.
Paramount Pictures przedstawia film wyreżyserowany przez Dextera Fletchera i napisany przez Lee Halla. Ocena R (dla całego języka, niektórych zażywania narkotyków i treści o charakterze seksualnym). Czas trwania: 121 minut. Otwiera się 30 maja w lokalnych teatrach.
Jest klasyczną, autodestrukcyjną gwiazdą rocka, człowiekiem, który ma wszystko i nie chce niczego, i jest uwielbiany przez miliony, ale czuje się samotny, pusty i załamany.
Gdzie to wszystko się zaczęło? Dlaczego dzięki za pytanie. Podaj bogaty numer produkcji prosto z musicalu na Broadwayu, cofając nas do samego początku, kiedy Sir Elton Hercules John był samotnym małym chłopcem o imieniu Reginald Kenneth Dwight, dorastającym w praktycznie wolnym od miłości domu w Pinner w Middlesex…
Świetny. Od samego początku ten film mówi nam, że czeka nas prawdziwy POKAZ.
Elton John zasługuje na film operujący na znacznie większą skalę niż standardowy biograficzny show-biznes malowany po numerach, a Rocketman to odpowiednio odlotowy pojazd.
Reżyser Fletcher (który przejął MIA Bryan Singer w ostatnich tygodniach głównych zdjęć do Bohemian Rhapsody) przedstawił błyskotliwy, ambitny i wspaniale przygotowany musical interpretacyjny, godny wspaniałego kunsztu Sir Eltona. I chociaż jest to w dużej mierze serdeczny i pełen sympatii hołd, film nie zadaje ciosów, gdy koncentruje się na merkuriańskiej osobowości Eltona i jego odrazie do siebie, prawie śmiertelnie głęboko pogrąża się w uzależnieniu.
Oczywiście, nawet jeśli jest wysoki poziom kreatywności i wartości produkcyjnej, ten rodzaj filmu tak bardzo opiera się na głównej roli. Przedstawienie żywej muzycznej legendy, uchwycenie wyglądu, dźwięku i osobowości bez przekształcenia się w personifikację to nie lada wyzwanie. Jeśli pójdzie na boki, zniknie twój film.
Bez obaw na tym froncie.
Od momentu, gdy Taron Egerton wkracza do filmu, ubrany w ten błyszczący strój z rogami i przerywa sesję rehabilitacyjną, wierzymy, że Egerton jest Eltonem. Wierzymy, że jest boleśnie nieśmiałym cudem Reginaldem Dwightem, rozpaczliwie szukającym aprobaty rodziców; jako geniusz, który siedzi przy fortepianie i znajduje idealne nuty, aby tchnąć trwałe muzyczne życie w genialne teksty Berniego Taupina; jako mistrz showmanu dowodzący światową sceną i jako człowiek, który prawie się zabija, ponieważ został uwarunkowany, by wierzyć, że nikt nigdy naprawdę go nie pokocha.
To piękny, mocny, dźwięczny występ.
Scenariusz Lee Hall w pełni wykorzystuje obszerny katalog klasyków Eltona Johna i Bernie Taupina, sprytnie dopasowując utwory od Take Me to the Pilot do Goodbye Yellow Brick Road, Someone Saved My Life Tonight do I'm Still Standing to match narracja. To zdumiewające, jak często niektóre teksty tak doskonale nadają się do odzwierciedlania i rozwijania aktualnej chwili, co skutkuje naprawdę pięknymi sekwencjami, jak wtedy, gdy Elton, u szczytu sławy, śpiewa Tiny Dancer ( Blue jeans baby, L.A. lady, krawcowa dla zespołu… ) na odlotowej, coraz bardziej marzycielskiej imprezie w Hollywood.
Czasami to urządzenie wymaga przetasowania osi czasu, np. numeru występu ustawionego na Sobotnią noc w porządku do walki w knajpie z honky-tonk, gdy Elton był jeszcze nastolatkiem o imieniu Reginald Dwight, lub Elton wygłaszający swój hit z 1973 r. Rock w noc jego amerykańskiego debiutu w Troubadour w West Hollywood w sierpniu 1970 roku.
A jednak, pomimo wszystkich swoich fantazyjnych akcentów, Rocketman ma niemal dokumentalne oko do szczegółów, jeśli chodzi o odtwarzanie historycznych rozdziałów, takich jak wyprzedane koncerty na stadionie Dodger w 1975 r., Kiedy Elton nosił cekinowy mundur Dodgersów i odpinał pasy. jedno uderzenie po drugim do adorujących mas.
Richard Madden (Robb Stark z Game of Thrones) jest doskonały jako John Reid, który pozostaje menedżerem Eltona długo po tym, jak ich romans eksploduje na kawałki. Jamie Bell wykonuje solidną pracę jako Bernie Taupin, partner Eltona we wspaniałym pisaniu piosenek i jego najbardziej zaufany przyjaciel. Bryce Dallas Howard zamienia się w subtelnie zniuansowaną pracę jako matka Eltona, która po prostu nie mogła znaleźć sposobu, by pokochać swojego syna.
Kilkakrotnie sentymentalizm staje się ckliwy. (Mały Reggie ciągle pyta, kiedy ma się przytulić, do tego stopnia, że chcemy powiedzieć: nigdy, dzieciaku! Twoi rodzice są NAJGORSI i nigdy cię nie przytulą!) Od czasu do czasu dostajemy też… scena z lewego pola, np. Elton w studio nagrywający sprężyste słodycze Don't Go Breaking My Heart z Kiki Dee (Rachel Muldoon).
Pod koniec dnia Rocketmanowi udaje się być kiczowatym, a jednocześnie szczerym, poważnym, a jednocześnie śmiesznym, głębokim, a jednocześnie głupim i całkiem cudownym.
Tak jak sam Elton.
Taqsam: