Prezydencja Joe Bidena „przynęta i zmiana”

Melek Ozcelik

Zobowiązał się do pracy ponad podziałami partyjnymi, ale przebija się przez największy postępowy program w historii Ameryki bez żadnych głosów republikanów.



Prezydent Joe Biden przemawia na spotkaniu swojego gabinetu w Białym Domu w czwartek.



AP Zdjęcia

Joe Biden został wybrany na prezydenta jako umiarkowanie lewicowy Demokrata, ale nie rządzi jako jeden z nich. Wielokrotnie przyrzekał działać ponad podziałami partyjnymi, ale przebija się przez największy i najdroższy postępowy program w historii Ameryki bez żadnych głosów republikanów.

Biden jest prawie pewien, że spróbuje tego ponownie ze swoimi dwoma kolejnymi propozycjami wydatków, największymi od czasów programów Great Society Lyndona Johnsona. Kiedy Biały Dom forsuje te gigantyczne ustawy, mając tylko głosy Demokratów, Amerykanie zdają sobie sprawę, że mają zupełnie innego prezydenta niż ten, na którego się targowali, ten, którego obiecali podczas kampanii.

Nie jest jasne, czy odskoczą od tej nowej rzeczywistości.



Opinia

Przez całe lato i jesień Biden działał jako unifikator, który mógł pracować ponad podziałami partyjnymi. Powiedział, że chciał to zrobić, i powtórzył to pocieszające przesłanie dopiero w swoim przemówieniu inauguracyjnym. Było to prawdopodobnie jego najważniejsze przesłanie polityczne i Amerykanie w to uwierzyli. Pamiętali jego lata w Senacie i pierwsze zwycięstwo nad socjalistą Berniem Sandersem.

Rzeczywistość bardzo różniła się od obietnic. Obietnica dwupartyjności i jedności złożona przez Bidena okazała się cyniczną sztuczką, surową partyzancką maskaradą udającą koleżeństwo. W wyborach powszechnych udało się to na tyle dobrze, by pokonać prowadzącego do podziałów rządzącego, którego impulsywność, uraza i osobiste ataki odrzucały wielu Amerykanów. Teraz, kiedy wybory się skończyły, tak samo jest z przesłaniem. Pomimo szczupłych jak brzytwa większości Demokratów na Kapitolu, Biden jest zdeterminowany, by zrealizować ambitny program bez poparcia republikanów.

Najwyraźniejsze wskazanie przynęty i zmiany Bidena pojawiło się wraz z rachunkiem bodźcowym. Przed zasygnalizowaniem swojego ostatecznego stanowiska prezydent skontaktował się z Republikanami, którzy zaproponowali pakiet 600 miliardów dolarów, skoncentrowany na pilnych potrzebach oraz bodźcach fiskalnych.



Spotkanie międzypartyjne było na pokaz. Biden szybko odrzucił propozycję Republikanów, nie starał się spotkać z nimi ponownie ani wynegocjować kompromisu, a zamiast tego zdecydował się przeforsować projekt ustawy trzy razy większy, z czego większość miała zostać wydana długo po zakończeniu kryzysu COVID. Dodatkowe 1,3 biliona dolarów nie obejmowało infrastruktury i innych programów, które teraz uważa za niezbędne. Przychodzą one z dodatkowymi rachunkami z ogromnymi metkami i związanymi z tym podwyżkami podatków.

Prezydent Biden, przewodnicząca Nancy Pelosi i przywódca większości w Senacie Chuck Schumer wiedzieli, że ich gigantyczna ustawa o COVID stanie przed zjednoczonym republikańskim oporem. Bez znaczenia. Przeforsowali to mimo wszystko, używając tajemnej reguły Senatu do pojednania budżetowego. Poszli na dużą skalę i jednostronnie, mimo że Republikanie byli chętni do podpisania dużej ustawy o ulgach, która wymagałaby superwiększości w Senacie. W tym tygodniu dowiedzieliśmy się, że Schumer po cichu zapytał parlamentarzystę Senatu, czy może zastosować tę samą procedurę 50 głosów w przypadku ostatnich rachunków wydatków Bidena, mając nadzieję, że uniknie jakiegokolwiek republikańskiego obłudnika.

Czy ta mentalność przepychania będzie charakteryzować resztę pierwszych dwóch lat Bidena? Nie musisz odwiedzać Oracle w Delphi, aby uzyskać odpowiedź. Najwyraźniejszą wskazówką jest to, że prezydent, który kandydował do Biura Owalnego jako członek Senatu, chce teraz zburzyć wieloletnie przepisy Senatu, aby móc uchwalić resztę swojego programu legislacyjnego bez głosów Republikanów.



Jak mówi Biden, zasady obstrukcji to nic innego jak relikty epoki Jima Crowa. Polega na odległej pamięci, że ponad pół wieku temu senatorowie z Południa używali obstrukcji, by przeciwstawić się desegregacji. Jednak ogromne ustawy o prawach obywatelskich i prawach do głosowania z połowy lat 60. nadal obowiązywały. Co więcej, przeszli z wystarczającą ilością debat i głosów, aby wesprzeć statuty narodowym konsensusem politycznym.

Od tego czasu obie strony używały obstrukcji do sprzeciwiania się wszelkim ustawom, w większości dalekim od rasy. Demokraci wielokrotnie stosowali tę technikę w zeszłym roku, kiedy byli w mniejszości. Wykorzystali go na przykład, aby powstrzymać projekt reformy policji zaproponowany przez Tima Scotta, Afroamerykanina reprezentującego stan, który oddał pierwsze strzały w czasie wojny secesyjnej. Ale to tylko jeden z wielu przykładów. Kiedy Joe Biden i Barack Obama zasiadali w Senacie, nie tylko używali obstrukcji, ale wyraźnie jej bronili. Tak samo Chuck Schumer. Czy bronili Jima Crowa? Nie. Bronili historycznej roli Senatu, który przyznaje pewną władzę partii mniejszości.

Teraz ci sami Demokraci chcą obalić te zasady i cynicznie wykorzystują delikatną kwestię rasy, aby to zrobić. Ale rasa nie jest tutaj prawdziwym problemem. Chodzi o to, czy Senat chce przyznać partii mniejszościowej znaczące prawa, jak to robił od ponad dwóch stuleci, wymuszając albo rozwiązania kompromisowe, albo impas. Innymi słowy, czy senatorowie naprawdę chcą zmienić swoją izbę w coś takiego jak Izba, w której mniejszość jest bezsilna, a debata bez znaczenia? Kiedy to zrobią, nigdy nie mogą się cofnąć.

Za wyborem Bidena, by iść na dużą, postępową i jednostronną inicjatywę, kryją się trzy podstawowe obliczenia.

Po pierwsze, jeśli historia jest jakimkolwiek przewodnikiem, Demokraci prawdopodobnie stracą Izbę w 2022 roku. Partia urzędującego prezydenta prawie zawsze ponosi straty, często duże, a Demokraci nie mają wolnych miejsc. Oznacza to, że Biden ma tylko dwa lata na zrealizowanie swojego agresywnego planu.

Drugi to osąd Bidena, że ​​wyborcy naprawdę lubią duże wydatki rządowe. Ostatnie sondaże sugerują, że na razie tak. Pytanie brzmi, czy to wsparcie będzie trwałe i czy przeważy obawy wyborców dotyczące podwyżek podatków, aby zapłacić za te programy.

Po trzecie, Biden obstawia, że ​​wyborcy w 2022 i 2024 roku będą bardziej dbać o dzisiejsze praktyczne wyniki niż o wczorajsze obietnice złamane podczas kampanii. To prawdopodobnie prawda. Biały Dom wie również, że może winić Republikanów za każdy opór wobec jego programu. Ma ambonę i zgodne media, które mogą pomóc.

Rezultatem jest prezydent zdeterminowany, by przekazać wszystko z menu Demokratów „jesz, ile możesz”, nawet jeśli musi to zrobić za pomocą ścisłych głosów na linii partyjnej. Jako kandydat Joe Biden obiecał wyborcom program centrolewicowy i ponadpartyjność. Jako prezydent nie daje im żadnego. Oszustwo Bidena opiera się na najstarszej w książce technice marketingowej: przynęty i zamianie.

Charles Lipson jest emerytowanym profesorem nauk politycznych Petera B. Ritzmy na Uniwersytecie w Chicago, gdzie założył Program o polityce międzynarodowej, ekonomii i bezpieczeństwie.

Przedruk za pozwoleniem od RealClearPolityka.

Wyślij listy do list@suntimes.com .

Taqsam: