Elitarne rodowody są normą dla fałszywych populistów prawicy

Melek Ozcelik

Ale prawdziwa hipokryzja polega na tym, że ci pretendenci mówią o prawdziwych Amerykanach służących facetowi — Donaldowi Trumpowi — który wyraźnie nienawidzi Amerykanów.



Pete Hegseth, gospodarz Fox & Friends, na gali National Council of Young Israel w Nowym Jorku, NY, 31 marca 2019 r.



Michael Brochstein / Sipa USA

Jeśli zdziwiłeś się, gdy dowiedziałeś się, że w sercu Ameryki jest mnóstwo tajnych knajpek, gdzie nauczyciele i pracownicy budowlani zasiadają do regularnych rozmów Joe przy bekonie i jajkach na temat uprawnień, które nie zostały przekazane Stanom Zjednoczonym przez Konstytucję ani zakazane przez do stanów, nie jesteś sam.

Ale to właśnie gospodarz Fox, Pete Hegseth, powiedział do aprobującego tłumu na CPAC, Konserwatywnej Konferencji Działań Politycznych, w ten weekend.

Hegseth bardzo szczerze upierał się, że ludzie, z którymi siada na tych kolacjach w swoich regularnych odcinkach dla Foxa – przypuszczalnie PRAWDZIWI AMERYKAŃCY – nie mówią o ezoterycznych rzeczach, o których mówi Ivy League lub MSNBC.



Dogłębne relacje polityczne, analizy sportowe, recenzje rozrywkowe i komentarze kulturalne.

Mówią o Biblii, wierze i modlitwie, o swojej rodzinie, ciężkiej pracy, wspieraniu policji, opowiadając się za hymnem narodowym, pierwszą poprawką, drugą poprawką, dziesiątą poprawką.

Wystarczy powiedzieć, że pomysł, że ktokolwiek, czy to kelnerka, czy prawnik podatkowy, rozmawiał o 10. poprawce, tj. dość ezoterycznym temacie o prawach stanów, przy śniadaniu w restauracji, wydał się wielu jako wysoce nieprawdopodobny.



Ale nieważne, Hegseth nie dążył do dokładności. Populizm nie dba o dokładność.

Był, jak wielu teleewangelistów-populistów ze skrajnej prawicy, którzy wcielili się w postać Donalda Trumpa, po prostu grał w czerwonego mięsa Mad Libs z uwięzioną publicznością, wiedząc aż za dobrze, że nie obchodziłoby go, czy ostatnie zdanie ostatecznie miało jakikolwiek sens.

Hegseth, podobnie jak republikańscy senatorzy Josh Hawley z Missouri, Ted Cruz z Teksasu i John Kennedy z Luizjany, regularnie wystawiali te zmęczone, antyintelektualne, populistyczne występy, które miały na celu odrzucenie lewicy jako nieuchwytnych, nadmiernie wykształconych elit i prawo jako strażnicy prawdziwej Ameryki.



Ale, jak wielu zauważyło, ich anty-elitarne jagody często nie wspominają o swoich elitarnych rodowodach. Cruz, który lubi uważać Partię Demokratyczną za partię bogatych elit, Big Tech i Big Business, kiedy nie leci do Cancun Ritz-Carlton, aby uciec przed śmiertelną burzą śnieżną w Teksasie, uczęszczał do Princeton i Harvardu.

Hegseth poszedł także do Princeton i Harvardu.

Hawley, który kiedyś miał 50 000 dolarów za talerz zbiórka pieniędzy z miliarderem Donaldem Trumpem, a jednak toczy się przeciwko kosmopolityczna elita służąca tylko bogatym i dobrze wykształconym poszła do Stanford i Yale.

Kennedy, który… zatrzasnął się kulturalna, kosmopolityczna, pijąca latte z koziego mleka, jedząca tosty z awokado elita insiderów na wiecu Trumpa w Luizjanie, poszła na Uniwersytet Oksfordzki. Ten w Anglii.

Żeby było jasne, ci faceci nie wymyślili populizmu – nawet tego fałszywego, którym oni i Trump jedli od lat.

Nie są też pierwszymi, którzy oczerniają intelektualizm. Richard Nixon, sam absolwent Duke Law School, został ze złością przyłapany na wznowionym nagraniu głoszenie , Prezydenci Ivy League? Przecież nie wpuszczę tych sukinsynów nigdy więcej do tego Białego Domu.

Nie jest też kontrowersyjne, ani nawet bardzo interesujące, sugerowanie, że liberałowie mogą czasami wydawać się oderwani od wyborców. Nie bez powodu jest to wytarty trop (wyjaśniony szczegółowo w książce) O co chodzi z Kansas? ) i często uznany przez Heartland i Rusted Belt Demokraci, jak reprezentant Tim Ryan z Ohio.

Mówienie w ten sposób było historycznie pożyteczne dla konserwatystów, sposób mówienia o zacofanych rubrykach w stanach kwadratowych był pożyteczny dla liberałów, nawet jeśli obaj tak naprawdę mówią tylko o jednym skrzydle każdej partii, demokratycznej i republikańskiej. W obu są przecież elity i osoby pokrzywdzone.

Nie sądzę, że problemem są stopnie Hegsetha, zbiórka pieniędzy Hawleya, wakacje Cruza czy niechęć Kennedy'ego do awokado.

Chodzi o to, że ci udający populiści mówią w ten sposób o prawdziwych Amerykanach w służbie faceta – Trumpa – który wyraźnie nienawidzi Amerykanów.

Trump podżegał do rzeczywistej przemocy wobec Amerykanów, którzy się z nim nie zgadzają. Spędził swój kapitał polityczny na atakowaniu połowy Ameryki jako wrogów ludu, a potem wielokrotnie okłamywał drugą połowę, która tak naprawdę go lubi.

Narażał swoich zwolenników na niebezpieczeństwo, nieustannie zaprzeczając powadze pandemii i odmawiając maskowania. Podkopał największe i najważniejsze demokratyczne instytucje Ameryki i zachęcał swoich zwolenników do tego samego. Próbował złamać Amerykę i nadal próbuje.

Trudno argumentować, że lewica nie koncentruje się na sprawach, na których Amerykanie się interesują, kiedy twój facet skupia się na kłamstwach i teoriach spiskowych, karze swoich przeciwników i prowadzi Amerykanów bardzo mroczną, niebezpieczną, autodestrukcyjną ścieżką, która jest dosłownie zrujnowany zyje.

Ich rodowód nie jest prawdziwą hipokryzją — możesz być dobrze wykształcony i uważać, że przywódcy polityczni są zbyt elitarni. Prawdziwa hipokryzja polega na wspieraniu byłego prezydenta, który nie przejmuje się tak zwanymi problemami z kolacją, a nic dla samych Amerykanów, którzy zarówno ranią, jak i ranią siebie nawzajem, w dużej mierze dzięki jemu i jego polityce osobistych korzyści. Co może być bardziej nieosiągalnego niż to?

Wyślij listy do list@suntimes.com .

Taqsam: