Aaron Taylor-Johnson wykonuje wstrząsającą pracę jako pisarz James Frey w ferworze uzależnienia i odwyku.
Przeżyłem w swoim życiu kilka strasznych rzeczy, z których niektóre rzeczywiście się wydarzyły. – Mark Twain, cytowany w A Million Little Pieces.
Trzeba było współczuć Jamesowi Freyowi.
W styczniu 2006 roku absolwent School of the Art Institute, który stał się autorem bestsellerów, dokonał prawdopodobnie najbrutalniejszego werbalnego pobicia w historii The Oprah Winfrey Show.
Momentum Pictures przedstawia film w reżyserii Sama Taylora-Johnsona, którego scenariusz napisali Taylor-Johnson i Aaron Taylor-Johnson. Ocena R (dla materiałów związanych z narkotykami, całego języka, niektórych graficznych nagości i treści seksualnych). Czas trwania: 113 minut. Otwiera się w piątek w Teatrze Logan i na żądanie.
To prawda, że Frey sam sobie to zrobił, kiedy ujawniono, że jego mega-udane wspomnienia o uzależnieniu A Million Little Pieces zawierały poważne przesady i zmyślenia.
Oprah, która początkowo broniła książki, nie była rozbawiona. Zadzwoniła do Frey na dywanie przed publicznością w studiu i milionami widzów.
Wydawało się to nadmierne. Boleśnie było patrzeć.
Kilka lat później Oprah powiedziała, że jest winna Freyowi przeprosiny. Do tego czasu Frey wróciła w wielkim stylu, z siedmiocyfrową umową na napisanie powieści dla Harper Collins. Od tego czasu jego kariera nadal kwitnie, ostatnio dzięki Story By Credit za uznane wydawnictwo kinowe Królowa i Szczupła.
Teraz, około 16 lat po opublikowaniu Milion małych kawałków, adaptacja filmowa reżysera/współscenarzysty Sama Taylora-Johnsona (Pięćdziesiąt twarzy Greya, bez związku) doczekała się zaniżonej premiery i rozsądnie jest założyć dobry procent widzów będzie miało niewielką lub żadną wiedzę na temat kontrowersyjnej historii kryjącej się za materiałem źródłowym.
Nie żeby to miało znaczenie. Jako samodzielne dzieło kinowej fikcji, Milion małych kawałków jest skutecznym, tępym narzędziem filmowym — surowym, nielakierowanym, boleśnie dokładnym obrazem uzależnienia i rehabilitacji.
Aaron Taylor-Johnson (mąż reżysera) gra oszałamiająco jako autodestrukcyjny, hardkorowy uzależniony James. W tej pracy nie ma nic hollywoodzkiego ani efektownego; Taylor-Johnson wygląda jak chodzący duch, gdy James budzi się w samolocie lecącym do Minneapolis (nawet nie wie, jak się tam dostał), gdzie spotyka swojego brata Boba (Charlie Hunnam), który zabiera Jamesa prosto do placówka rehabilitacyjna.
Hunnam zapewnia stałą, potężną pracę w małej, ale kluczowej roli. Wszyscy znamy kogoś takiego jak Bob (być może jesteśmy kimś takim jak Bob), który jest zmęczony zachowaniem Jamesa, ale nie chce z niego zrezygnować, ponieważ jest rodziną.
James prawie nie wchodzi na całość z 12-krokowym planem naprawczym; jak wielu nałogowców, myśli, że jest mądrzejszy od wszystkich innych w pokoju i wymyśli własną drogę do wyzdrowienia. Podczas odwyku spotyka archetypy, takie jak surowy, ale troskliwy przełożony (Dash Mihok, najlepiej znany jako Bunchy z Raya Donovana), możliwe zainteresowanie miłosne źle zepsutą Lilly (Odessa Young) i postać ojca w mężczyźnie o imieniu Leonard ( Billy Bob Thornton). Znakomita obsada drugoplanowa, w szczególności Thornton, ratuje te role od zbyt banalnego statusu.
Sam Taylor-Johnson tchnie A Million Little Pieces szaleńczym, irytującym stylem, ukazując pokawałkowany, poszarpany, zamazany świat uzależnionych znaleźć miarę spokoju w codziennym świecie zdrowienia lub skończy się martwy. Nie ma trzeciej opcji.
Ale jak pokazał James Frey, w amerykańskim życiu JEST coś takiego jak drugi akt.
Taqsam: