Ralphie (Keegan Gulledge) nie jest zbyt zadowolony ze swojego świątecznego prezentu w „A Christmas Story” w Marriott Theatre w Lincolnshire.
Liz Lauren
Jeśli jesteś podobny do mnie i masz głęboko zakorzenione w móżdżku praktycznie wszystkie wersy klasycznego filmu świątecznego Boba Clarka z 1983 roku „A Christmas Story”, to bierzesz „A Christmas Story, The Musical”, teraz grany w Marriott Theatre w Lincolnshire, może wymagać okresu dostosowawczego.
Film, którego narratorem jest osobowość radiowa Jean Shepherd i oparty na jego książce „In God We Trust, All Others Pay Cash” (z której czerpie również musical), ma tak niezatarte występy i wyjątkowo spokojny, ale cicho wywrotowy ton, że pozostaje, przez wszystkie te dziesięciolecia, naprawdę wyjątkowym obiektem komediowym.
„A Christmas Story, The Musical” to znacznie bardziej zwyczajna sprawa – zwłaszcza w większości niezapomniane piosenki, napisane przez duet „The Greatest Showman” Benj Pasek i Justin Paul.
Kiedy: Do 3 stycznia
Gdzie: Teatr Marriott, 10 Marriott Dr., Lincolnshire
Bilety: 59-64 USD
Informacje: mariottheatre.com
Czas trwania: 2 godziny i 15 minut z jedną przerwą
Mimo to, podobnie jak stary jedwabny kapelusz Frosty the Snowman, w tym programie jest niezaprzeczalnie trochę magii.
Bez względu na to, jaka historia ucierpi podczas przenoszenia z ekranu na scenę – i wiele traci – nawet zagorzali fani filmu w końcu będą mogli się osiedlić i cieszyć się musicalem.
Niezmiernie pomaga reżyser Scott Weinstein i gra, sympatyczna obsada, aby każda chwila tej produkcji była wypełniona odpowiednią ilością świątecznej radości.
Każdy, kto znał film, zna tę historię. Dorastając w stanie Indiana z czasów Wielkiego Kryzysu, młody Ralphie Parker (w tej roli Keegan Gulledge, występujący na przemian z Kavonem Newmanem) tęskni za niczym więcej niż wiatrówką Red Ryder, mimo że jego matka (oraz nauczyciel i prawie każdy dorosły w jego życiu) ostrzega go, że „wystrzeli sobie oko”.
Gdy Ralphie planuje zdobyć wspomniany karabin, historia przewija się przez winiety, które obejmują problem ciepłego języka na lodowatym maszcie flagowym, „główną nagrodę”, która okazuje się być okropnie „seksowną” lampą i względny gust różnych marek mydła.
Problem polega na tym, że teatr muzyczny i „Opowieść wigilijna” tworzą niewygodnych towarzyszy. To nie różni się od tego, jak potworny przebój Paska i Paula na Broadwayu „Dear Evan Hansen” został katastrofalnie zaadaptowany do filmu. W takim przypadku okazało się, że filmowe zbliżenie i osobiste spotkanie z drogim Evanem nie przyniosło ani jemu, ani serialowi żadnej przysługi.
Ale ten rodzaj zachwytu służy tylko do robienia cierpkich obserwacji Shepherda i wysadzania ich w powietrze, aż osiągną rozmiar i subtelność platformy Macy’s Thanksgiving Day Parade. W momentach sztuki, które są bardziej ludzkie, ta ponadprzeciętna energia teatralnego dzieciaka nie pasuje do materiału.
Pomimo pokazu obarczonego tymi słabszymi fragmentami, Sarah Reinecke i Lorenzo Rush Jr. dają cudowne występy jako rodzice Ralphiego, które równoważą sporadyczne zwariowanie z prawdziwym patosem. Kiedy ten ostatni prowadzi chór tańczących lamp, to prawdziwa rozkosz.
I właśnie tam ta produkcja naprawdę błyszczy: w tych chwilach typu chór tańczących lamp, w których fantazja Ralphiego o wielkości pływaka daje Weinsteinowi i spółce okazję do bycia dużym, wygłupiania się i pójścia do starej szkoły.
Kiedy Ralphie zaczyna wyobrażać sobie siebie jako bohatera ekstrawaganckiej strzelanki na Dzikim Zachodzie w „Ralphie to the Rescue” lub jako cel gangsterskich mafiosów z lat 20. Your Eye Out”, program rozpala się z zawrotną, trzaskającą radością.
Liczby te przedstawiają również prawdziwe wyróżnienia serialu: grupę absolutnie nokautujących dziecięcych wykonawców.
Dla dorosłych członków chóru punktem kulminacyjnym jest ich kolej jako hordy kłótliwych elfów z domów towarowych i pijanego Mikołaja (Jackson Evans).
Jako narrator/Mr. Shepherd, Kevin McKillip wprowadza zręczne komediowe wyczucie czasu, wykonując jo-jo między mądrym obserwatorem a wewnętrznym monologiem Ralphiego. Występ McKillipa wymaga trochę przyzwyczajenia, choćby dlatego, że jego głos jako Shepherd brzmi bardziej jak spiker piłkarski na żywo niż żartobliwe mruczenie Shepherda. Ale to jest przedstawienie w mikrokosmosie.
„A Christmas Story, The Musical” nie jest filmem „A Christmas Story”. Weinstein i jego zespół wyraźnie o tym pamiętali i wykorzystali to w pełni. Radzę zrobić to samo.
Taqsam: