Jako chrześcijanka świętuję Wielkanoc. Ale jako czarny człowiek stoję jako amerykański wyrzutek

Melek Ozcelik

Nawet w mojej wyraźnej wizji w tę wielkanocną niedzielę posiniaczonego i zmaltretowanego Chrystusa, wiszącego na zakrwawionym krzyżu na Golgocie, wyraźnie widzę, patrząc w tył, hipokryzję zarówno amerykańską, jak i chrześcijańską.



Mural przedstawiający George'a Floyda pokazano na skrzyżowaniu 38th St i Chicago Ave 31 marca 2021 r. w Minneapolis. Członkowie społeczności kontynuują przygotowania podczas trzeciego dnia procesu byłego policjanta z Minneapolis, Dereka Chauvina, oskarżonego o wielokrotne zabójstwo George'a Floyda.



Zdjęcie: Brandon Bell/Getty Images

W tę Niedzielę Zmartwychwstania George Floyd śpi.

Jego ostatnie wdechy i nieodwzajemnione błagania o litość i oddychanie powietrzem, powtarzane w kółko w HD, gdy świat ogląda Amerykę przed sądem. Ameryka, gdzie sprawiedliwość ucieka z morza do lśniącego morza — dla ludzi Czarnych jak ja, którzy giną pod nieubłaganym kolanem ciemiężcy.

Ameryka, gdzie 400 lat od pierwszego przybycia Afrykanów, spętanych na jej majestatycznych szmaragdowych brzegach, Murzyn wciąż nie jest wolny. I nie mogę oddychać.



Dogłębne relacje polityczne, analizy sportowe, recenzje rozrywkowe i komentarze kulturalne.

Nawet w Wielkanoc jestem udręczona. Zmagam się z moją chrześcijańską wiarą, która zapewnia mi wolność.

Z wyjątkiem tego, jak mogę czuć się wolny, kiedy nie mogę oddychać?



Jestem rozdarty między miłością a nienawiścią. Zaangażowany w duszącą wojnę wewnętrzną, aby pogodzić marzenie, jakim jest Ameryka, z tym gorzkim koszmarem, który zbyt często dyktuje los Czarnych w Ameryce, która kiedyś nas zniewoliła, obdzierała ze skóry, gwałciła nas i wciąż zabija, okrywając się czerwienią, biało-niebieska demokracja.

Poza amerykańską mitologią nadal nie ma sprawiedliwości — tylko my.

Pośród moich szczerych rozważań nad ostatnimi słowami Chrystusa nawiedzają mnie ostatnie westchnienia i błagania George'a Floyda, które trafiają do głuchych uszu, gdy jego czarne ciało w końcu — po 9 minutach i 29 bolesnych sekundach — cicho zwiotczało, pogrążając się w wiecznym śnie.



I nie mogę oddychać.

Nawet w mojej wyraźnej wizji w tę wielkanocną niedzielę posiniaczonego i zmaltretowanego Chrystusa, wiszącego na zakrwawionym krzyżu na Golgocie, wyraźnie widzę, patrząc w tył, hipokryzję zarówno amerykańską, jak i chrześcijańską.

Płynę w górę rzeki w toksycznym morzu kłamstw, które stoi w sprzeczności z biblijnymi i konstytucyjnymi ideałami i prawdami, które utrzymują, że wszyscy ludzie są stworzeni równi i obdarzeni przez swego Stwórcę pewnymi niezbywalnymi prawami, do których należą Życie, Wolność i dążenie do Szczęście. Z wyjątkiem tych z melaniną i pieluszką.

To jest pierwotne zło Ameryki.

Ameryka, która widzi więcej człowieczeństwa w psach i kotach niż w ludzkich duszach o czarnych ciałach i która marnieje w narodzie, który po wiekach wciąż jest mocno podzielony w kwestii koloru.

Ameryka, w której czarny człowiek klęka w niemym proteście przeciwko podstępnemu kłamstwu tego narodu o wolności i sprawiedliwości dla wszystkich, jest znieważany i kastrowany. Ameryka, w której sprawiedliwość wciąż nie jest ślepa na kolory. A moja Czarna skóra jest znienawidzona.

Ameryka, w której czarni ludzie nie mogą klękać w pokojowych protestach obywatelskich. Ale Ameryka może na nas uklęknąć.

Zadusić nas. Torturuj nas. Czyń nas bez życia, jednocześnie wpatrując się w soczewkę, która pozwala światu zobaczyć jego pełne nienawiści, zatwardziałe serce i duszę, które arogancko przeciwstawiają się prawom Boga i ludzkości, gdy zbeszta nas wulgaryzmami.

Ameryka, która teraz stara się wznosić bariery przed głosowaniem. To wypróżnia się i oddaje mocz na Kapitol USA z okrzykami „przestań kraść”. Z podłymi groźbami zabijania.

Bogobojna Ameryka, która stara się przenieść nas z powrotem do czasów, gdy Jim Crow był królem, a ciała Czarnych zwisały jak południowe owoce z topoli. Kiedy lincze po niedzielnym nabożeństwie zachwyciły dobrych chrześcijańskich ludzi, którzy pozowali do zdjęć, gdy czarne ciała kołysały się na południowym wietrze i było to tak amerykańskie jak kosze piknikowe i popijanie słodkiej herbaty z Południa.

nie mogę oddychać…

Jako chrześcijanin świętuję Wielkanoc jako dziedzic i syn, przyjęty do Królestwa poprzez śmierć, pogrzeb i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Ale jako czarny człowiek, stoję jako amerykański wyrzutek, najbardziej znienawidzony bękart demokracji, bez praw, wolności i sprawiedliwości gwarantowanych tym, którzy nie są bardziej Amerykanami niż George Floyd i ja.

W Chrystusie wiem, że jestem wolny. Ale w Ameryce nadal nie mogę oddychać.

Wyślij listy do list@suntimes.com

Taqsam: