Tytułowa bohaterka sztuki Giny Gionfriddo, Becky Shaw, jest niejasno zainspirowana Rebeccą Becky Sharp, przebiegłą, ale pozbawioną grosza młodą kobietą w centrum Vanity Fair, powieścią Williama Makepeace'a Thackary'ego z 1848 roku, która w satyryczny sposób spojrzała na angielskie społeczeństwo.
„BECKY SHAW”
Zalecana
Kiedy: Do 12 listopada
Gdzie: Windy City Playhouse, 3014 W. Irving Park
Bilety: 15 USD - 55 USD
Informacje: www.WindyCityPlayhouse.com
Czas działania: 2 godziny i 25 minut, z jedną przerwą
Ale sztuka Gionfriddo, obecnie wystawiana w Windy City Playhouse w produkcji wyreżyserowanej przez Scotta Weinsteina, bardziej przypomina studium ekstremalnych dysfunkcji rodziny i chorób psychicznych niż opowieść o społecznej wspinaczce, nawet jeśli pieniądze są w tej historii problemem. I to, jak dużo empatii możesz mieć dla którejkolwiek z pięciu postaci (niezależnie od tego, jak fachowo są tu grane) zależy od twojej tolerancji na spędzanie czasu w towarzystwie narcyzów, cyników, kłamców, manipulatorów, masochistów, nadmiernie entuzjastycznych -dobrzy i po prostu ogólnie denerwujący ludzie.
Akcja rozgrywa się w 2009 roku (w głębi recesji, choć to słowo nigdy nie jest wymieniane), a akcja toczy się głównie w Providence, R.I. i Bostonie, ale zaczyna się w obskurnym pokoju hotelowym w Nowym Jorku. To tam Suzannah Slater (Amy Rubenstein), doktorantka psychologii, która jest nieposkromionym emocjonalnym bałaganem, spotyka się z Maxem Garrettem (Michael Doonan), pragmatycznym menedżerem ds. pieniędzy, który, aby pracować nad Szekspirem, jest trochę mniej niż krewni i (półkazirodczy) więcej niż życzliwi dla niej.
Jak się dowiadujemy, niedawno zmarły ojciec Suzannah, niegdyś zamożny biznesmen, i jego żona Susan (Suzanne Petri) nieformalnie adoptowali Maxa, gdy w wieku 10 lat jego własny ojciec trafił do więzienia. Max informuje Suzannah, że rodzinna fortuna została w dużej mierze uszczuplona i że zarówno ona, jak i jej zdecydowanie pozbawiona sentymentów matka – która cierpi na stwardnienie rozsiane i przygarnęła młodego robotnika jako swojego nowego towarzysza – powinny zacząć żyć w miarę swoich możliwości. Sugeruje również, że uwielbiany ojciec Suzannah mógł być gejem. A wszystko to tylko na początek.
Osiem miesięcy do przodu Suzannah wyszła za mąż za Andrew Portera (Michael Pogue), pisarza walczącego o trudności, radykalnego feministę i nadgorliwego Mr. Nice Guy. Mieszkają w Providence, gdzie Andrew czuje się uwięziony w pracy biurowej i chce zmniejszyć pracę, aby skupić się na swojej sztuce — zmianie, której sprzeciwia się przyzwyczajona do burżuazyjnej egzystencji Suzannah.
Teraz przychodzą fajerwerki, gdy Suzanna i Andrew umawiają się na randkę w ciemno dla Maxa, który szybciej handluje dziewczynami niż akcjami. Nazywa się Becky Shaw (Carley Cornelius) i pracuje z Andrew, który opisuje ją jako delikatną. O wiele lepsze słowa mogą być żałosne, zniszczone, niezdecydowane i zaskakująco ostrożne. Przybywa w sukience, którą Andrew bez ogródek określa jako imprezową sukienkę małej dziewczynki, i pije zdecydowanie za dużo wina. A zanim noc dobiegnie końca, dzieje się wiele rzeczy (bez spoilerów), co można najlepiej opisać jako randkę w ciemno z piekła rodem z niezliczonymi konsekwencjami. To kolejny dowód na to, że miłość (lub dążenie do niej) wcale nie jest ładna.
Jako Becky Cornelius daje jeden z tych sprytnych, wirtuozowskich popisów, które sprawiają, że nie możesz się odwrócić. To jest perfekcja i główny powód, aby zobaczyć tę sztukę, chociaż reszta obsady też jest świetna, z Doonanem po prostu wystarczająco sprytnym, Rubenstein wystarczająco neurotycznym, Pogue po prostu wystarczająco pielęgnującym, a Petri niesamowicie twardym i dosadnie nieromantycznym wystarczy, aby wszystko wyskakiwało.
Jednak w końcu, pomimo całego prawdziwego i wymyślonego serum szoku, schlocku i gorzkiej prawdy, jakie oferuje Becky Shaw, jest to rodzaj firmy, z której z pewnością wolisz uniknąć w prawdziwym życiu i może po prostu być wyczerpujący w swoim teatralnym wcieleniu.
Taqsam: