„Live by Night”: Ben Affleck strzela, zwykle pudłuje

Melek Ozcelik

Ben Affleck w „Na żywo nocą”. | Warner Bros.



Jako reżyser filmów pełnometrażowych, Ben Affleck trafił do domów podczas swoich pierwszych trzech podróży na płytę z Gone Baby Gone, The Town i Argo.



W pałce nr 4 leci na średnio-głębokie prawe pole.

Affleck reżyseruje, adaptuje scenariusz oparty na powieści Dennisa Lehane'a, produkuje ORAZ gwiazdy w Live by Night, osobliwie nieostrym epopei gangsterskiej z czasów prohibicji z kilkoma dobrze zaplanowanymi scenami akcji, kilkoma prowokacyjnymi wątkami fabularnymi — ale coraz bardziej zawiłą główną fabułą to przechodzi od intrygującego do mylącego, do głoszenia, do tego, co dokładnie oglądamy tutaj?

Pierwszym problemem Afflecka jako reżysera jest jego własna rola urodzonego w Bostonie irlandzkiego gangstera Joe Coughlina, wielkiego łobuza w odlotowych garniturach i kapeluszach z szerokim rondem, który opowiada swoją historię w płaskiej, stereotypowej narracji głosowej. To tak, jakby sam Joe nie był tak zainteresowany The Story of Joe.



Po obejrzeniu walki podczas I wojny światowej i świadczeniu, jak dobrzy ludzie umierają bez powodu we Francji, podczas gdy ludzie, którzy rozpoczynają wojny i rządzą światem, nie ponoszą żadnych konsekwencji, Joe wraca do domu z jednym celem: złapać życie za kołnierz i żyć nim do końca najpełniejsze, niech diabli konsekwencje.

Zostawiłem żołnierza i wróciłem do domu banitą, mówi Joe.

Najwcześniejsze sekwencje w Live by Night są najbardziej przekonujące. Joe i jego mała załoga, w tym obowiązkowy dowcipny, lojalny pomocnik Dion Bartolo (nieudany Chris Messina, z krzywymi zębami i brzuchem), strącają brzegi na lewo i prawo, starając się omijać wojny mafii między Włochami a Irlandczyk.



Duża szansa. Joe jest mądry na ulicy, ale nie jest zbyt bystry. Wygląda na to, że połowa miasta wie, że jest napadem na bank.

Ojciec Joe (świetny Brendan Gleeson) jest zastępcą nadinspektora policji, rozdartym między obroną prawa a ochroną niezbyt tajnych kryminalnych wybryków syna. Tymczasem Joe prowadzi gorący romans z niejakim Emmą Gould (Sienna Miller), uroczą dziwką z niewłaściwej strony miasta, która jest także kochanką irlandzkiego szefa mafii Alberta White'a (Robert Glenister).

To uwikłanie tworzy krwawy bałagan, który prowadzi do tego, że Joe kończy w Tampie, pracując dla włoskiego szefa mafii Maso Pescatore (Remo Girone), przejmując kontrolę nad przemieszczaniem masowych ilości nielegalnego rumu demonicznego, prowadząc kluby nocne — i zakochując się w Gracielli Suarez z Zoe Saldana. .



Reżyser Affleck wykonuje świetną robotę, inscenizując strzelaniny, pościgi samochodowe i krwawe konfrontacje w nocnych klubach i biurach. Kiedy nadchodzi przemoc, staje się ciężka i ciężka – a czasem w szokujący sposób. To strzelanina mafijna w tradycji Coppoli i Scorsese.

Jednak gdy już jesteśmy na Florydzie, scenariusz splata się w ten i inny sposób, gdy Joe waha się między realizacją swojej misji z chłodną skutecznością a przeżywaniem chwil sumienia w najbardziej nieprzyjemnych momentach. Affleck, którego aktor nie potrafi przekazać, to motywacja niektórych bardziej wątpliwych decyzji Joego.

Chris Cooper jest szefem policji w Tampie, niejaki Irving Figgis, który wydaje się okropnie naiwny jak na kogoś, kto twierdzi, że zabił w swoim życiu siedmiu mężczyzn. Elle Fanning jest córką szefa policji, Loretta, która prawie zostaje pochłonięta przez zło, zanim wyłania się jako kaznodzieja, pomstująca przeciwko grzechowi i korupcji. (Scena, w której szef policji fizycznie dyscyplinuje swoją córkę za jej wcześniejsze wykroczenia, jest niewygodna, przerażająca i po prostu dziwaczna).

Aha, i nie zapominajmy o KKK, wygodnie wstawionym na oś czasu na Florydzie, abyśmy mogli kibicować Joe i jego zbirom, ponieważ hej, nie są tak okropni jak te głupie, pełne nienawiści klauni.

Zoe Saldana marnuje się jako lojalna żona Joego, której głównym zadaniem jest martwienie się o Joego i ostrzeganie go, że straci siebie, jeśli popełni zbyt wiele strasznych czynów, a następnie martwienie się o Joego jeszcze bardziej. Emma Sienny Miller i policjant Brendana Gleesona to dwie z ciekawszych postaci – ale nie ma ich z nami, by mieć prawie wystarczająco dużo scen.

Szef Figgis Chrisa Coopera jest skomplikowanym człowiekiem, który wygłasza przemówienia o tym, jak ociera się łokciami o skorumpowanych, ale jest nieprzekupny, jest prawym hipokrytą z głębokimi wewnętrznymi demonami. Występ Coopera jest surowy, prawdziwy i niepokojący. To tak, jakby był w lepszym, ciekawszym, bardziej wymagającym filmie.

Odkładając na bok wątpliwości, cieszyłem się Live by Night jako swego rodzaju winną przyjemnością i byłem bliski wydania kwalifikowanej rekomendacji do ostatnich 10 minut, które są w równych częściach przewidywalne i zdecydowanie przesadzone.

★★ 1⁄2

Warner Bros. przedstawia film napisany i wyreżyserowany przez Bena Afflecka, oparty na powieści Dennisa Lehane'a. Ocena R (za silną przemoc, język w całym tekście i pewną seksualność/nagość). Czas trwania: 129 minut. Otwiera się w piątek w lokalnych teatrach.

Taqsam: