Reprezentant USA Tim Ryan, kandydat do Senatu USA, jest demokratą z Ohio.
AP Zdjęcia
Przynajmniej jeden Demokrata zaczął zastanawiać się, jak wykorzystać słabość GOP. To Tim Ryan, który walczy z J.D. Vance o miejsce w Senacie Ohio.
Co wymyślił Ryan? Woła Vance'a jako beta-mężczyznę.
Posłuchaj, w innym świecie – powiedzmy na planecie Vulcan, której mieszkańcy, tak jak pan Spock, nie byli obciążeni prymitywnymi namiętnościami i instynktami – każdy podejmowałby decyzje dotyczące kandydatów politycznych w oparciu wyłącznie o racjonalne wybory polityczne. Ale nie tak działają ludzie. Część polityki dotyczy oczywiście polityki. Ale pod powierzchnią — a obecnie, niezbyt głęboko — w psim parku toczy się walka polityczna. Istnieją rytuały dominacji alfa i poddania się beta.
Przypomnijmy, że w lipcu 1988 r. gubernator Massachusetts Michael Dukakis wyprzedzał o 17 punktów wiceprezydenta George'a H.W. Krzak. Nic nie załamało jego liczb bardziej niż jego odpowiedź na pytanie z debaty. Bernard Shaw z CNN, odnotowując sprzeciw gubernatora wobec kary śmierci, zapytał, czy jeśli żona Dukakisa, Kitty, została zgwałcona i zamordowana, sądził, że może zmienić zdanie. Dukakis odpowiedział: „Nie, nie wiem, Bernard, i myślę, że wiesz, że przez całe życie sprzeciwiałem się karze śmierci”.
Błąd felietonistów Dogłębne relacje polityczne, analizy sportowe, recenzje rozrywkowe i komentarze kulturalne.
Owszem, to było złe pytanie, ponieważ wszyscy odpowiadalibyśmy z wściekłością, gdyby ktoś, kogo kochaliśmy, został zgwałcony i zamordowany, a to nie jest najlepszy sposób na prowadzenie polityki. Tak więc odpowiedź Dukakisa była całkowicie odpowiednia jako kwestia polityczna, ale była to katastrofa jako sprawa polityczna. Wyborcy myśleli, że był jakąś maszyną pozbawioną ludzkich uczuć i zdradzającą swoją rolę obrońcy męskiej żony.
Kandydaci od dawna występowali na dwóch poziomach w debatach, parując i przepychając się, ale także zapewniając dominację w kodzie ssaków. W 2000 roku Al Gore i George W. Bush siedzieli na krzesłach bez mównic podczas debaty w stylu ratusza. W pewnym momencie, gdy Bush przemawiał, Gore podszedł na swoją stronę sceny i wszedł w osobistą przestrzeń Busha. Bush spojrzał na niego i skinął mu krótko głową, jakby chciał powiedzieć: „Widzę, co robisz, i to nie działa”.
Wyborcy chcą więc, aby ich przywódcy byli asertywni i władczy. Zawsze tak było i w ostatnich dziesięcioleciach, przed erą Trumpa, było to utrzymywane w rozsądnych granicach. Trump oczywiście umieścił podtekst w nagłówku, głosząc: „Ja sam mogę to naprawić” i twierdząc, że jest najmądrzejszym, najtwardszym, najbogatszym, najsprytniejszym i najzdolniejszym przywódcą, jakiego świat kiedykolwiek widział. Podobnie jak jego bohater, rosyjski prezydent Władimir Putin, który pozował bez koszuli na koniu i „zabijał” w wielkiej grze, Trump doprowadził alfę do absurdalnych rozmiarów. W rzeczywistości, gdyby Trump tylko udawał, że zabija tygrysy, byłoby to mniej obraźliwe niż jego obietnice popełnienia zbrodni wojennych (takich jak atakowanie rodzin terrorystów).
Pozostaje tajemnicą, że te absurdalne przechwałki najwidoczniej niepewnego człowieka w żywej pamięci nie spotkały się z drwinami, na które zasługiwały. Ale oto jesteśmy. Wizerunek Trumpa jako pewnego rodzaju Rambo utrzymuje się wśród jego najbardziej zagorzałych zwolenników, a nawet nie-MAGAici nadal postrzegają go jako silnego.
Większość Demokratów odpowiedziała na rutynę goryla alfa Trumpa, przypominając wyborcom, że jest niebezpieczny i niezrównoważony. To wszystko prawda. Ale w trakcie kroczenia dumnie jak kogut, Trump wykastrował wszystkich republikanów. Może wyglądać na silnego, ale domaga się, aby każdy inny Republikanin stał się słaby w jego służbie.
Mężczyźni tacy jak Kevin McCarthy, Ted Cruz i Marco Rubio poniżyli się, by pozostać w łaskach Trumpa. Cruz wykonał jedną z najbardziej upokarzających pokłonów, potulnie akceptując obelgi wobec wyglądu swojej żony, nie wspominając już o szalonym zapewnieniu Trumpa, że ojciec Cruza odegrał rolę w zabójstwie Kennedy'ego. Wszyscy mają tanie męskość. A ponieważ Trump jest mściwy, małostkowy i okrutny, nie mógł się oprzeć przypomnienia publiczności z Ohio, że J.D. Vance, kandydat, którego popierał, ale który kiedyś był krytykiem Trumpa, „całował mnie w dupę”.
Podczas ich pierwszej debaty w poniedziałek Ryan oddał strzał. Przypominając widzom, że przeciwstawił się przywódcom własnej partii, w tym Nancy Pelosi i Berniem Sandersowi, zauważył, że Vance był takim lokajem Trumpa, że nawet Trump opisał to w tych kategoriach. Podkreślając tę kwestię, przypomniał, że nawet po tym, jak Trump „odebrał mu godność”, Vance wrócił na scenę, by uścisnąć dłoń Trumpa i uśmiechnąć się do kamery. Uderzając w temat everyman, Ryan powiedział, niemal z litością, że „Nie znam nikogo, z kim dorastałem, nie znam nikogo, z kim chodziłem do liceum, który pozwoliłby komuś wziąć w ten sposób swoją godność, a potem wracaj na scenę”.
Ryan jednocześnie podniósł swój status alfa, jednocześnie wzmacniając słabość Vance'a. Każdy Republikanin, który zgiął kolano przed Trumpem – mężczyzna czy kobieta – jest w ten sposób bezbronny. Ryan czegoś nauczył Demokratów.
Mona Charen jest redaktorem naczelnym The Bulwark i gospodarzem podcastu „Beg to Differ”.
The Sun-Times wita listy do redakcji i artykuły. Zobacz nasze wytyczne .
Taqsam: